powódź

i

Autor: Tomasz Golla/SE

Zandberg o ochronie przed powodziami

To może nas ratować przed powodzią. Zandberg: Chronić lasy, nie prostować rzek

2024-09-22 5:16

Ekstremalnych zjawisk będzie coraz więcej, to efekt kryzysu klimatycznego. Mówiąc najbardziej brutalnie jak się da - tak już będzie. W tym roku po raz kolejny odnotowaliśmy największe upały w historii. Nie można zakrywać oczu i udawać, że będzie inaczej - pisze Adrian Zandberg.

Wielkie powodzie - tak już będzie!

Powódź, która przyszła do Kłodzka, Lądka Zdroju, Głuchołazów, Nysy to anomalia – powtarzają media. Niestety to tylko pół prawdy. Tych ekstremalnych zjawisk będzie coraz więcej, to efekt kryzysu klimatycznego. Mówiąc najbardziej brutalnie jak się da - tak już będzie. W tym roku po raz kolejny odnotowaliśmy największe upały w historii, Nysa czy Odra wylewają się z koryta, a w tym samym czasie Wisła prawie wyschła. Nad Radomiem przeszło tornado. To jest nowa rzeczywistość, tak wygląda Polska w kryzysie klimatycznym. Nie można zakrywać oczu i udawać, że będzie inaczej.

Piszę te słowa we wtorkową noc z bohaterskiej Nysy. Mieszkańcy heroicznie walczyli tu, broniąc zagrożonych wałów, żeby uchronić swoje miasto przed całkowitym zalaniem. Ludzka solidarność, wspólne działanie to potężna siła. Tej nocy mieszkańcy zwyciężyli. Niestety, w wielu miejscowościach podobna walka zakończyła się porażką.

Chronić lasy i rzeki

Zamiast rozpaczać, trzeba odpowiedzieć na pytanie „co robić”. Oraz - czego nie robić. Kilka spraw wydaje się oczywistych. Nie wycinać lasów wodochłonnych, które działają jak naturalna gąbka. Nie zamieniać rzek w wybetonowane autostrady - meandry i mokradła spowalniają fale, ale też chronią przed suszą. Naprawiać i lepiej koordynować retencję. Nie pozwalać deweloperom na budowanie na terenach zalewowych. Generalnie przyjąć prostą zasadę - zyski nie mogą być ważniejsze niż ludzkie bezpieczeństwo.

Żeby się bronić, nie wystarczy oddolna solidarność. Kluczowa jest koordynacja zasobów, sprawne sztaby. To w takich dniach jak dzisiaj widać, że desperacko potrzebujemy sprawnej, centralnie zarządzanej obrony cywilnej. Przy pierwszych prognozach, pokazujących siłę opadów, muszą być uruchamiane plany działania, a nie uspokajające konferencje prasowe. Polska wydaje wielkie pieniądze na armię - część z nich powinna trafić na bezpieczeństwo cywilów. Niezależnie od tego czy zagraża im wojna czy klęska żywiołowa. Przyszły takie czasy, że jest to po prostu niezbędne.

Dostosować Polskę do katastrofy klimatycznej

Wielka woda ustąpi, ale pozostaną wielkie szkody. Są miejscowości, które zalała w tym tygodniu fala, a które nie podniosły się po powodzi w 1997 roku. Trzeba im systemowo pomóc.

Tak, oddolna solidarność to wielka siła. Kilka godzin temu na własne oczy widziałem, jak mieszkańcy Opola i okolic - też ciągle zagrożonych klęską żywiołową - znosili pomoc do biura posłanki Marceliny Zawiszy. Stamtąd trafia ona do miejsc, gdzie ustąpiły już fale. Ale, znowu, oddolna solidarność nie wystarczy. Każda osoba, patrząca jak zalewa dorobek jej życia, powinna mieć w tym koszmarze jedną, pewną myśl - nie zostanę bez dachu nad głową, moje miasto będzie odbudowane. Rząd musi przeznaczyć na to bezpośrednią pomoc. Nie „kredyty”, nie „pożyczki”, których te już zadłużone, zdewastowane gminy po prostu nie udźwigną. Po to mamy państwo.

Żadne z tych działań samo nie powstrzyma powodzi. Możemy jednak łagodzić jej skutki, lepiej chronić ludzi. Zmiany nadeszły, to przed czym przez lata przestrzegali naukowcy staje się faktem. Teraz pozostaje dostosować Polskę do nowych, trudnych warunków. Innych nie będzie.