To dopiero początek kryzysu

2009-10-29 5:00

W debacie o kondycji polskiej i światowej gospodarki w rok po wybuchu kryzysu dziś głos Petera Schiffa, amerykańskiego ekonomisty, który przewidział krach.

"Super Express": - Mówi się o panu, że jako jedyny dokładnie przewidział nadejście obecnego kryzysu ekonomicznego.

Peter Schiff: - To przesada. Takich, którzy przewidzieli kryzys, było więcej. Ja miałem szczęście być jedynym, który przed krachem opublikował na ten temat książkę. Wystarczyło mi sił, by pisać o tym artykuły, spierać się w telewizji, w radiu. Przewidzenie kryzysu nie było trudne dla osoby, która choć trochę zna się na ekonomii. Sygnały były wyraźne, ta bańka rosła z każdym rokiem. Tego nie można było nie zauważyć. Cóż innego mogło się wydarzyć, jeżeli Amerykanie coraz częściej kupowali rzeczy, na które nie było ich stać? Kiedy cały kraj uzależnił się od kredytów tak jak narkoman od narkotyków? To nie mogło trwać wiecznie. W połączeniu z tym, jak działał system bankowy, skutki musiały być oczywiste. Pytaniem było to, kiedy do tego dojdzie.

- Kiedy w 2006 r. zapowiadał pan nadchodzący kryzys, miał pan przeciwko sobie wielu ludzi. Słynne są pana kłótnie z wieloma ekonomistami i dziennikarzami. Dlaczego szli w zaparte?

- Problem w tym, że wielu ekonomistów nie rozumie ekonomii. Nie mają pojęcia, na jakich zasadach ona działa. Nazywają się ekonomistami, nadają sobie nawzajem tytuły, przyznają nagrody, ale niestety nie mają zielonego pojęcia o tym, czym się zajmują. Na uniwersytetach nakładziono im do głów idiotyzmów i oni później idą w świat rozpowszechniać te bzdury. Ich wiedza jest mocno teoretyczna, ale i niepełna.

- Być może media i ludzie wolą słuchać tych, którzy mówią, że będzie cudownie.

- Oczywiście. Ludzie kojarzą recesję negatywnie - z utratą miejsc pracy. I z tego punktu widzenia mają rację. Dla gospodarki recesja może być jednak dobrym sygnałem. Oznacza bowiem, że zaczynamy leczyć coś, co zepsuliśmy w trakcie prosperity. To jak z dietą u cierpiących na otyłość. Trzeba się ograniczać, nie zawsze jest to przyjemne, ale dieta świadczy o dostrzeganiu problemu.

- W Europie część polityków mówi o przyszłorocznym wzroście, o dobrych wskaźnikach ekonomicznych.

- Politycy mówią to, co ludzie chcą usłyszeć. A tych naturalnie cieszą każde symptomy poprawy. Problemem świata w przypadku tego kryzysu było to, że musiał kooperować z USA. I przyczyny problemu leżały właśnie u nas. Co dziwne, cały świat przyjmuje jako rozwiązanie to, co było przyczyną amerykańskiego kryzysu. Pożycza jeszcze więcej pieniędzy. Mam nadzieję, że to, co dopiero nadejdzie, a więc kolejne, poważniejsze fale kryzysu, podziałają na ludzi otrzeźwiająco.

- Co pańskim zdaniem było istotą problemu, który doprowadził do kryzysu ekonomicznego?

- Na całym świecie triumfowali przedstawiciele lewicy bredzący o końcu kapitalizmu. Tymczasem problemem nie jest kapitalizm i jego nadmiar, ale niedostatek kapitalizmu, który został pomieszany z interwencjonizmem. Rządy zakłócały pewną naturalną równowagę rynkową dotacjami, podatkami i rozmaitymi innymi regulacjami. Problemem są zatem ludzie, którzy usiłują przy kapitalizmie majstrować. Politycy, którzy zamiast uzdrawiać sytuację, decydują się na zwiększanie zadłużenia i jeszcze więcej regulacji.

- Drastyczne zwiększenie deficytu budżetowego do miliarda dolarów i wpompowanie pieniędzy w gospodarkę - to podstawa walki z kryzysem nowej administracji Baracka Obamy.

- To bezsens. Prezydent robi tak wiele błędów, że naprawdę trudno wskazać, który z nich będzie nas kosztował najwięcej w przyszłości. Cała jego filozofia podejścia do gospodarki jest błędna. Podkreśla się, że Obama to bardzo charyzmatyczny przywódca i zdolny polityk. Być może, ale jego charyzma wiedzie nas, niestety, w złym kierunku. Jedynym lekarstwem, które zastosował, było dalsze pogłębianie problemu. Na rosnące zadłużenie i uzależnienie od kredytów zareagował jeszcze większym zadłużaniem i kredytami. Przecież to tylko kosmetyka, spod której wyłoni się jeszcze więcej problemów! Zwróćmy uwagę, że dziś nikt nawet nie udaje, że zaciągane długi będą spłacane. Efektem tego musi być olbrzymie zaniżenie wartości dolara. Nastąpi to już niebawem.

- Pojawili się jednak ekonomiści sugerujący, że kryzys na świecie nie był tak poważny, jakby się wydawało i zaczynamy z niego wychodzić.

- Złudne nadzieje. Kryzys wcale się nie skończył. On się dopiero zaczyna. Co więcej, to co mogliśmy obserwować, nie było jeszcze kulminacją problemów. To była tylko zapowiedź i najgorsze dopiero przed nami. Nie wiem, ile podobnych fal poprawy i kryzysu nas czeka, ale nie zrobiono przecież nic, żeby rozwiązać źródło problemu. To jak z chorobą - niewyleczona wróci. Zamiast ją leczyć, rządy zdecydowały się, niestety, podawać środki przeciwbólowe. A czy kogokolwiek na świecie wyleczono środkami przeciwbólowymi? Co więcej, rządy pompując pieniądze, zastawiają na siebie pułapkę. Co będzie, jeżeli następna fala kryzysu będzie znacznie większa? Rządy znajdą się wówczas w sytuacji, w której nie będą mogły niczego zrobić.

Peter Schiff

Amerykański ekonomista, prezes Euro Pacific Capital, doradca ekonomiczny Rona Paula, kandydata na prezydenta USA w 2008 r.