Sprawa, którą w poniedziałek zajął się Trybunał to pokłosie wniosku, który w lutym tego roku złożył premier Mateusz Morawiecki. Szef rządu miał wątpliwości w sprawie wcześniejszej uchwały trzech izb Sądu Najwyższego - Cywilnej, Karnej i Pracy. Te, 23 stycznia br., orzekły, że jeżeli w składzie sędziowskim znajdzie się osoba wyłoniona przez nową KRS, można mówić o nienależytej obsadzie składu sędziowskiego. To z kolei miałoby pozwalać na podważanie wyroków sądów.
Spór o wymiar sprawiedliwości trwa już od wielu miesięcy, a kwestia powoływanych przez prezydenta Andrzeja Dudę sędziów, którzy wcześniej zostali wskazani przez nową Krajową Radę Sądownictwa, jest jedną z najważniejszych linii podziału pomiędzy obozem rządzącym a opozycją i częścią środowiska sędziowskiego.
- Prerogatywa prezydenta (do powoływania sędziów - red.) nie podlega kontroli w jakimkolwiek trybie. Tym bardziej nie może stanowić przedmiotu ograniczenia, czy jakiegokolwiek zawężenia interpretacyjnego dokonanego w treści podstawowego aktu normatywnego - uzasadniał w poniedziałek sędzia Stanisław Piotrowicz. Wyrok TK nie zapadł jednak jednomyślnie. Zdania odrębne zgłosili sędziowie: Leon Kieres, Piotr Pszczółkowski i Jarosław Wyrembak.
Czytaj Super Express bez wychodzenia z domu. Kup bezpiecznie "Super Express" KLIKNIJ TUTAJ