Tymczasem znakomity przedwojenny reportażysta Ksawery Pruszyński opisał historię człowieka, jakiegoś prowincjonalnego urzędniczyny, którego ukarano pod koniec lat 30. grzywną za wywieszenie portretu nieprzepisowego. Człowiek ten, bodajże były uczestnik walk o niepodległość Polski i miłośnik Marszałka, wywiesił po prostu swoje ulubione zdjęcie, a nie takie, jakie nakazywały przepisy. Jego losy są chyba dobrą lekcją tego, że szacunek powinno się okazywać nie tylko zmarłym, ale także tym, którzy ich po swojemu wspominają. A innym przykładem tej lekcji było niedawne polowanie na tych, którzy niedostatecznie mieli uczcić śmierć Andrzeja Wajdy.
Najpierw zaczęła się afera, którą rozpętali głównie dziennikarze mediów prywatnych, że telewizja publiczna nie żegna zmarłego wybitnego reżysera. Zaraz potem okazało się, iż telewizja go jednak pożegnała i to bardzo. Potem jednak mieliśmy ciąg dalszy pełną gębą. Ktoś pomylił nazwy filmów, anonimowy bloger coś napisał niekulturalnie, a ktoś inny jeszcze wypomniał zmarłemu mistrzowi, że w PRL bywał pieszczochem systemu.
Myślę, że jednak wybitnego reżysera pożegnano godnie i jak należy. I zrobiły to także te media, którymi w ostatnich latach jego środowisko gardziło i on sam też. Kilka lat temu twierdził, że prawicowych dziennikarzy trzeba "wystrzelać jak psy". Dziś telewizje, choćby TV Kultura, opanowane przez tych niewystrzelanych dziennikarzy, nadają codziennie jego filmy, podczas gdy u konkurencji króluje "Planeta małp".
Jeśli o mnie chodzi, Wajda nakręcił kilka filmów, które były genialne, "Ziemię obiecaną", "Wesele", "Dantona". Nikt mu chyba w historii polskiego kina nie dorównał. Należy mu się za to szacunek, a może nazwy ulic. Moje dzieci na pewno będą znały jego filmy. Nie zmienia to faktu, że ma w życiu epizody kontrowersyjne. Jego najstarsze filmy to nic innego jak komunistyczna propaganda. Pod koniec życia, podobnie zresztą jak Władysław Bartoszewski, zacietrzewiał się niepotrzebnie, próbę zrozumienia polityki i wymiany poglądów zastępując agresją. Myślę, że takie spokojne postawienie sprawy jest i uczciwsze wobec samego reżysera, i jego pamięci, i wobec czytelników, niż sprawdzanie, która płaczka żałobna niedostatecznie głośno zawodzi.