"Super Express": - Jak ocenia pan uzasadnienie wyroku w sprawie Doroty Nieznalskiej?
Dr Tomasz Terlikowski: - Sądy pokazują, że prawa przysługują w Polsce tylko tym, którzy są przeciwko chrześcijaństwu. Nawet w najbardziej idiotycznych sprawach katolicy przegrywają. Kiedy obraża się chrześcijan, można to jednak robić bezkarnie. Tymczasem nie chodzi tu o "obrazę uczuć religijnych", ale obrazę chrześcijan i osoby Jezusa Chrystusa.
Patrz też: Gdańsk: Powiesiła genitalia na krzyżu, ale uczuć religijnych nie obraziła (GŁOSUJ!)
- Wyrok sądu można uznać za unik. Nie uznano ani racji skarżących katolików, ani racji artystki. Winna była relacja tabloidowej telewizji
- Przede wszystkim nie nazywałbym Doroty Nieznalskiej artystką. To wymaga czegoś więcej niż wieszania genitaliów na krzyżu i czekania na skandal. Ta pani zrobiła tani i bezpieczny show. Dobrze wie, że katolicy wyznający religię miłości nie przywołają jej do porządku inaczej, niż podając do sądu. Tymczasem Nieznalska nie jest wcale odważną artystką, tylko tchórzem. Gdyby chciała naprawdę błysnąć odwagą artystyczną, obrażałaby np. muzułmanów. Albo, czego bym sobie nie życzył, pamięć ofiar obozów koncentracyjnych.
- Spodziewał się pan jednak, że nie będzie wyroku skazującego?
- To jest część procesu chrystianofobii. Nie dziwi mnie, że polskie sądy nie kierują się prawem czy logiką, ale wrogością do religii i instytucji Kościoła. Nasz wymiar sprawiedliwości jest przyzwyczajony do uległości wobec dominujących trendów politycznych. Kiedyś sędziowie PRL kierowali się nie normami prawa, ale marksizmem. Nigdy nie doszło do oczyszczenia tego środowiska. Co więcej, Sąd Najwyższy wygodnie uznał nawet, że można było wydawać skandaliczne wyroki czasu stanu wojennego. Teraz moda nakazuje bycie niechętnym katolicyzmowi. Niechęć do Kościoła obowiązywała w tych środowiskach także w czasach PRL, więc tu niewiele się zmieniło.