Przechodnie reagują błyskawicznie i natychmiast wzywają pogotowie, dzwoniąc pod numer alarmowy 112. Ale przez kilkanaście minut żaden dyspozytor pogotowia nie podnosi słuchawki. Upływają cenne minuty, a z mężczyzny uchodzi życie. Policjanci, którzy odebrali zgłoszenie, mówią wyraźnie: nie można było się dodzwonić na pogotowie. Pogotowie idzie w zaparte i przekonuje: to niemożliwe. Ale fakty są takie, że karetka nie przyjeżdża, bo w żaden sposób nie można jej wezwać. Mężczyzna umiera.
Prokuratura powinna jak najszybciej ustalić, kto ponosi odpowiedzialność za ten skandal, a winni muszą zostać surowo ukarani. Nie wróci to niestety życia mężczyźnie, który konał w centrum Warszawy, ale być może pozwoli uniknąć podobnych sytuacji w przyszłości. "Super Express" będzie pilnie przyglądał się działaniom prokuratury w tej sprawie.