Ryszard Schnepf

i

Autor: archiwum se.pl

Ryszard Schnepf: Serial "Nasze matki, nasi ojcowie" powiela stereotypy

2013-06-27 4:00

Serial "Nasze matki, nasi ojcowie" oczami Ryszarda Schnepfa, ambasadora Polski w Stanach Zjednoczonych.

"Super Express": - Nie milkną kontrowersje wokół serialu ZDF "Nasze matki, nasi ojcowie". Również pan, choć rzadko zabiera głos w bieżących sporach, wyraził swoją dezaprobatę dla produkcji niemieckiej telewizji. Sprawa jest na tyle poważna?

Ryszard Schnepf: - Zabrałem głos w tej sprawie z dwóch powodów. Po pierwsze, mam głębokie przekonanie, że ta produkcja powiela i ugruntowuje negatywne stereotypy dotyczące Polski za granicą. Po drugie, mój protest miał też pewien wymiar osobisty. Mianowicie mój ojciec należy do ocalonych. Z kolei rodzina matki ratowała w czasie wojny rodziny żydowskie. Mają swoje drzewko w instytucie Yad Vashem i plakietkę w Muzeum Holocaustu w Waszyngtonie. Poczułem się osobiście dotknięty tym, co przedstawił serial. Pewnie zapyta pan też, czy dobrze się stało, że TVP zdecydowała się na emisję serialu.

>>> "Nasze matki, nasi ojcowie". Niemiecki historyk: W Armii Krajowej byli wrogowie Żydów

 

- Faktycznie. To również jest przedmiotem debaty w Polsce.

- Polskiego odbiorcę traktuję inaczej. Uważam, że my, Polacy, jesteśmy bardziej dojrzali, jeśli chodzi o wiedzę na temat II wojny światowej. Tej wiedzy brakuje za granicą. Pokazanie tego filmu w Polsce jest przyczynkiem do twórczej dyskusji. Nawet jeśli pojawia się pewien ferment, ma on swój pozytywny intelektualny wymiar. Poza Polską sprawa wygląda zgoła inaczej, dlatego negatywnie odbieram ten film.

- Pana zdaniem ten krzywdzący obraz AK to wynik niewiedzy twórców czy wyraz celowej polityki historycznej, która ma pokazać współodpowiedzialność innych narodów za zbrodnie II wojny światowej?

- Nie chciałbym pochopnie posądzać niemieckich twórców o złe intencje. Często o tym, że niefortunne sceny pojawiają się w filmie, decyduje scenariusz i chęć pokazania czegoś kontrowersyjnego, bo to wywołuje większe zainteresowanie produkcją. Nie wykluczam więc, że stały za tym intencje producentów, aby zrobić wokół ich filmu hałas.

- Kontrowersje, które w serialu ZDF z marginalnej postawy uczyniły normę. AK jest w nim przeżarta antysemityzmem.

- W tym właśnie tkwi cały problem. Ze zjawisk, które choć miały miejsce, a nie były powszechne, stworzono etykietę, którą przyklejono do AK. To nonsens. Potwierdza to Stanisław Aronson - żołnierz AK, człowiek o bohaterskiej przeszłości, uciekinier z transportu do Treblinki, który przyłączył się do podziemia, walczył w Powstaniu Warszawskim, a po wojnie zamieszkał w Izraelu. Powiedział mi jedną rzecz, która trafiła mi do przekonania.

- Jaką?

- Że AK jako organizacja nie była antysemicka. Natomiast jak w każdej organizacji zdarzały się indywidualne przypadki takich postaw. Ufam jego ocenie. Dlatego za granicą, gdzie pojmowanie lat okupacji jest niezwykle uproszczone, a wiedza znikoma, trzeba stanowczo reagować na takie produkcje jak serial "Nasze matki, nasi ojcowie", ponieważ krzywdzące etykietki zbyt łatwo przylegają. A AK to przede wszystkim bohaterska organizacja, złożona z ludzi, którzy z niebywałym poświęceniem walczyli o wolność Polski, w której mieścili się także polscy Żydzi.

- W serialu zabrakło fundamentalnej w kontekście Holocaustu sprawy - wyroków, które wydawano na szmalcowników.

- Tak. Jednak z satysfakcją odnotowałem w czasie jednego z wydarzeń w Waszyngtonie, że przedstawiciel organizacji żydowskiej mówił, bardzo zresztą emocjonalnie, że odkąd polskie podziemie zaczęło wydawać wyroki na szmalcowników, ten proceder znacznie zmalał.

- Myślę, że niemiecki serial uświadomił nam ważną rzecz - jak ważne jest to, aby instytucje państwa polskiego promowały tego typu historie i pokazywały, jak wiele trudu Polacy, mimo haniebnych postaw niektórych z nich, włożyli w ratowanie ludności żydowskiej na terenie okupowanej Polski.

- W tym sensie dostrzegam pozytywy emisji tego serialu w Polsce, ponieważ zrodziła twórczą debatę. Pokazujemy po prostu wielowątkowość naszych dziejów i trudne momenty, które nam towarzyszyły. To, że niczego nie ukrywamy, sprawia, że dostrzega się naszą wielkość jako narodu, który potrafi dostrzec także to, co w naszej historii haniebne. Całe szczęście, mamy zdecydowanie więcej pięknych kart, którymi możemy się chwalić. Historia AK to jedna z nich. W przyszłym roku będziemy mieli zresztą okazję, żeby ją szerzej zaprezentować. Będziemy obchodzić setną rocznicę urodzin Jana Karskiego. To człowiek, który jest już na świecie znany i jego postawa budzi ogromny szacunek. Takich postaci mamy naprawdę wiele i warto opowiadać o nich jak najwięcej. Wierzę, że dzięki temu tak krzywdzące seriale jak "Nasze matki, nasi ojcowie" nie będą już powstawać.