Powiedzieć, ze ten kapłan PiS się nie kłania, to jak nic nie powiedzieć. Ksiądz Stanisław Walczak konsekwentnie wali w partię Jarosława Kaczyńskiego, nie oszczędzając jej ani trochę. - Posłużył się Pan pojęciami "urbano-palikotyzm", nihilizm, jakoby to były określenia wrogów Kościoła. Otóż do osłabienia Kościoła w Polsce przysłużył się właśnie Pan poprzez nieświęte związki z niektórymi przedstawicielami duchowieństwa.To oni zapewnili Pańskiej partii większość parlamentarną i w ten sposób zdradzili Kościół Powszechny - zwrócił się do Kaczyńskiego kapłan. Człowiek odnosi wrażenie, że dla dobra Pańskiej partii Ósme Przykazanie Boże straciło swoją ważność. Istnieje obawa, że także i z Siódmym Przykazaniem, w świetle konfliktu z panem Geraldem Birgfellnerem, zaczyna być niezbyt dobrze - tak zwracał się do Kaczyńskiego w zeszłym miesiącu (WIĘCEJ NA TEN TEMAT ZNAJDZIESZ TUTAJ)
Ostatnio natomiast ks. Walczak do walki z PiS włączył... Amerykę. - Kilka dni temu pożegnałem przyjaciół z Chicago. Zapewniają, że większość mieszkańców, którzy maja polskie korzenie, mają w "....." polonijne parafie i PiS. Te kilka zwichrowanych tysięcy to kropla w morzu - napisał bez ogródek. Najbardziej jednak rozsierdzić polityków PiS mógł kolejny wpis kapłana.
"Właśnie słuchałem pana Donalda Tuska. Pierwsze wrażenie: kultura, wartości przeciwko chamstwu i zdradzie wszystkiego, co uczciwe" - tak ks. Walczak komentował wystąpienie szefa Rady Europejskiej 4 czerwca.