Ta sprawa może być gwoździem do trumny dla politycznej kariery Łukasza Schreibera w Bydgoszczy. Jego żona Marianna – od początku wzbudzała w mediach olbrzymie emocje. Była uczestniczka programu „Top Model”, raz - to odcinała się, to popierała polityczną działalność swojego męża. Emocje opinii publicznej do czerwoności rozgrzał jej udział we freak fightowych walkach. Mimo to – kobieta jeszcze niedawno w mediach zaznaczała, jak bardzo cieszy ją wizja zastania „pierwszą damą Bydgoszczy”.
Z tym marzeniem będzie mogła się jednak najprawdopodobniej pożegnać. Jej małżonek, w wywiadzie dla mediów poinformował właśnie o ich rozstaniu.
Ta informacja wywołała burzę w mediach – a także euforię po stronie politycznych przeciwników skupionych wokół kontrkandydata Schreibera w wyścigu po stołek prezydenta Bydgoszczy – Rafała Burskiego z Platformy Obywatelskiej.
- Poszedł z kampanią bardzo ostro. Widać, że ma to wszystko przemyślane. Albo miał, do tego wywiadu. Robił konwencje, konferencje, prezentował interesujące pomysły. Przyznam, że pojawiły się u nas myśli, że będzie w stanie z nami powalczyć - stwierdza działacz bydgoskiej PO w rozmowie z „Wirtualną Polską”, który poprosił o anonimowość, bo zna się ze Schreiberem.
I dodaje: - Ale po tym, co się stało dziś, nie widzę już takich szans. Tym wywiadem praktycznie wygrał nam wybory. To już drugie małżeństwo, które mu się sypie, a nie ma jeszcze czterdziestki. Chciał iść do katolickiego elektoratu, do seniorów. I kto go teraz stamtąd kupi?
Proszący o anonimowość polityk przypomniał także aferę z bydgoskim radnym PiS Rafałem P., który kilka lat temu zasłynął w mediach z bicia i znęcania się nad żoną. Łukasz Schreiber był jego przyjacielem. Jak publicznie twierdziła kilka lat temu sama ofiara, Schreiber się z nią kontaktował, sugerując, że powinna dogadać się z mężem.
- Z Rafała się wygrzebał, zrobił karierę, choć mieliśmy przeczucie, że ten związek z Marianną mu ją zniszczy. Ale nie, że w czasie kampanii! Praktycznie na jej starcie. Tego by Alfred Hitchcock nie wymyślił. Każdy wie, że wybory zaczyna się w domu. Nawet jeśli są spory z żoną, to trzeba je zakopać na czas kampanii. Tak zrobił Sarkozy we Francji, Clintonowie w USA, a Schreiberowie nie dali rady. Przykra historia. - podsumowuje polityk.