- Dlaczego?
- Po pierwsze, dla elektoratu 40 plus, a w dużej mierze właśnie taki głosuje na Prawo i Sprawiedliwość, zmiany w szkołach polegające na likwidacji gimnazjów i powrocie do ośmioklasowej szkoły podstawowej są powrotem do normalności. Po drugie, aby protest społeczny związkowców odniósł sukces, musiałby nastąpić konsensus między centralami związków zawodowych, jak i między poszczególnymi branżami. Tu tego nie widać. Jeżeli w ostatnich latach związki zawodowe osiągały jakieś sukcesy, a osiągały np. przy proteście górników, to zawsze występowały razem. Po trzecie, problem z wiarygodnością protestu może wynikać też z tego, że obok prosocjalnych związkowców występują politycy liberalni, z PO i Nowoczesnej, którzy sporej części społeczeństwa kojarzyć się mogą z dotychczasowym systemem edukacji, który wcale pozytywnie odbierany nie był. Jest też jeszcze jeden paradoks.
- Jaki?
- Spora grupa autorów obecnej zmiany, przedstawicieli Prawa i Sprawiedliwości, kilkanaście lat temu popierała reformę edukacji za rządu Jerzego Buzka. Czyli właśnie wprowadzenie gimnazjów i rezygnację z ośmioklasowej szkoły podstawowej. I odwrotnie - wielu dzisiejszych krytyków reformy proponowanej przez minister Annę Zalewską i Prawo i Sprawiedliwość, czyli likwidacji gimnazjów, pod koniec lat 90. przeciwko owym gimnazjom protestowało. Dziś wychodzą na ulicę w proteście przeciw gimnazjów tych likwidacji. Mam tu na myśli przede wszystkim Związek Nauczycielstwa Polskiego. Nawiasem mówiąc, bardzo ciekawe byłyby badania tego, jaki jest faktyczny stosunek do reformy wśród samych nauczycieli. Myślę, że samo środowisko nauczycielskie byłoby podzielone. Poparcie dla likwidacji gimnazjów lub sprzeciw wobec nich wynikałyby np. z miejsca zatrudnienia danego nauczyciela, rodzaju szkoły, w której pracuje.
- Mówi pan, że protest nauczycieli nie osłabi rządu. Dawniej było inaczej. W latach 90. nauczyciele i emeryci stanowili główny skład elektoratu Sojuszu Lewicy Demokratycznej, gdy partia ta wygrywała. Czy dziś środowiska nauczycielskie mają jeszcze jakikolwiek wpływ na rzeczywistość?
- Oczywiście, że mają, z racji tego, że nauczyciele są także liderami opinii w wielu środowiskach. Ich zdanie ma znaczenie dla ludzi - rodziców, uczniów itd. Co do SLD, to partia ta sama sobie skutecznie zaszkodziła, popierając liberalne pomysły przekazania szkolnictwa pod kuratelę samorządów. W ten sposób nauczyciele przestali być naturalnym zapleczem Sojuszu i dziś wygląda to tak, że w większych miastach popierają Platformę Obywatelską, która stała się partią samorządowych wielkomiejskich elit, a w miejscowościach mniejszych Prawo i Sprawiedliwość bądź Polskie Stronnictwo Ludowe, bo te partie tam otrzymują najwyższe poparcie. SLD poparcie tego środowiska stracił.