Te rzeczy MA ZROBIĆ nowy rząd

2011-10-10 22:00

Egzystencja za uśmiech premiera i kredyt ostatecznie się właśnie kończy. Polska stoi w obliczu głębokiego kryzysu, którego nie jest w stanie ukryć już nawet najlepsza propaganda, a z którym komitety wyborcze nawet nie próbowały w tym roku się zmierzyć. Na zlecenie "To Robić!" eksperci Instytutu Jagiellońskiego opracowali plan naprawy

Zadania stojące przed mającymi niebawem objąć władzę są poważne. Co ważniejsze, bardzo mało jest o nich mowy w tegorocznej kampanii wyborczej. Jedno jest pewne: gdy ucichną fanfary i wywietrzeją szampany, trzeba się będzie naprawdę ostro wziąć do roboty.

1. Skończyć z chaosem na budowie

Nowy rząd powinien opracować dobry harmonogram, obejmujący dość długi okres, który pozwoli wyeliminować błędy w sferze inwestycji infrastrukturalnych, począwszy od luk w systemie e-myta, na katastrofalnym stanie kolei skończywszy. Polska nie może znajdować się permanentnie w budowie, z której nic nie wynika, ale ładnie brzmi w sloganach partyjnych.

Nowy rząd będzie musiał przede wszystkim doprowadzić do stworzenia spójnego reżimu prawnego dla inwestycji budowlanych i komunikacyjnych. W przeciwnym razie "Polska w (permanentnej) budowie" zmieni się w "Polskę w chaosie". Przepisy dotyczące budownictwa nie są dziś ze sobą skoordynowane. Ponadto w sprawnym, nowoczesnym państwie nie da się efektywnie zarządzać infrastrukturą i komunikacją, traktując poszczególne środki transportu niezależnie od siebie. W rzeczywistości wszystkie inwestycje powinny być koordynowane. Tymczasem w Polsce doprowadzono do sytuacji, w której kolej i drogi konkurują o pieniądze na dokładnie tych samych odcinkach.

Pociągi w Polsce nie muszą jeździć 300 km/h. Przypomnijmy, że już za czasów Gierka czy Jaruzelskiego obiecywano daleko zakrojone inwestycje infrastrukturalne. Wystarczy, aby czas przejazdów pociągów na poszczególnych trasach osiągnął poziom... przedwojenny. Tymczasem we wszystkich przypadkach z wyjątkiem Centralnej Magistrali Kolejowej, którą zbudowano w okresie PRL, czasy te są znacząco dłuższe.

2. Zapewniać realne bezpieczeństwo zamiast "stanów wojennych w cyberprzestrzeni"

Szeroko rozumiane bezpieczeństwo Polski jest w opłakanym stanie. Dotyczy to właściwie wszelkich jego aspektów. Konieczne będą reformy coraz bardziej operetkowych sił zbrojnych: marynarki wojennej, która właśnie traci własną stocznię, ma tylko kilka sprawnych okrętów, za to co najmniej dziesięciu admirałów; wojsk lądowych, gdzie 100 generałów dowodzi mniej niż 100 tys. żołnierzy; sił powietrznych, które po dwóch katastrofach straciły całe dowództwo, nie wspominając nawet o Prezydencie RP i dowódcach innych rodzajów sił zbrojnych.

Trzeba będzie objąć ścisłą kontrolą wielkie inwestycje, by zabezpieczać interesy ekonomiczne państwa i nie przepłacać kilkakrotnie budowy dróg i stadionów. Konieczne będzie właściwe przygotowanie EURO 2012, zwłaszcza w świetle ostatnich wydarzeń w Zielonej Górze.

Ostatnio pojawiły się wadliwe rozwiązania prawne dotyczące bezpieczeństwa państwa, które jak najszybciej trzeba będzie naprawić. Chodzi tu głównie o ustawę o dostępie do informacji publicznej, która w zakresie standardów jawności funkcjonowania państwa cofa nas do czasów PRL oraz o ustawę o stanie wojennym, która jest tak niedokładna, że aż otrzymała negatywną opinię Biura Analiz Sejmowych. W jej efekcie bowiem stan wojenny będzie teraz można wprowadzić w reakcji na "działania w cyberprzestrzeni" i "zdarzenia w cyberprzestrzeni", nie definiując zarazem, co to miałoby oznaczać. Tymczasem większość z nich może zostać usunięta poprzez użycie zwykłych środków konstytucyjnych.

3. Prowadzić realne działania w polityce zagranicznej

Największe wyzwania dotyczące polityki zagranicznej są związane z bezpieczeństwem energetycznym. W stosunkach międzynarodowych państwo znajduje się w bezwładzie, czego dowodzi choćby budowa gazociągu Nordstream, ostentacyjnie łamiąca zasady rzekomej solidarności europejskiej. Aby zminimalizować jego oddziaływanie, potrzebne jest kompleksowe działanie: dokończenie terminalu LNG w Świnoujściu, zapewnienie odpowiednim ustawodawstwem kontroli państwa nad złożami gazu łupkowego i budowę interkonektorów, które przełamią monopol przesyłowy Gazpromu. Pozwoli to nie tylko na uruchomienie zasobów własnych i ich wykorzystanie, ale przede wszystkim uniewrażliwi Polskę na wiele rodzajów nacisku politycznego. Miałoby to także dobroczynny wpływ na cały region, ponieważ możliwe stałoby się uruchomienie alternatywnych rozwiązań infrastrukturalnych, takich np. jak budowa gazociągu łączącego terminal w Świnoujściu z jego odpowiednikiem w Omišalju w Chorwacji, przez co cała Europa Środkowo-Wschodnia zyskałaby na znaczeniu geopolitycznym.

Drugą ważną kwestią pozostają sprawy związane z polityką walutową w Unii Europejskiej. Kolejne kryzysy strefy euro ostatecznie dowodzą, że wprowadzenie wspólnej waluty w żadnym wypadku nie chroni przed wstrząsami gospodarczymi spowodowanymi zadłużeniem, a może zrobić to tylko racjonalna polityka ekonomiczna. Tymczasem utrzymanie unii walutowej staje się coraz bardziej działaniem politycznym, a nie gospodarczym i może służyć tylko najsilniejszym gospodarczo państwom UE. Oby nowym rządzącym nie zabrakło odwagi w bronieniu polskiego interesu tak, aby w ostatecznym rachunku nie musieć spłacać cudzych zobowiązań.

4. Zmierzyć się z zapaścią demograficzną

Poza niezbędnymi reformami prowadzącymi do zwiększenia aktywności zawodowej Polaków, które czekają na nowy rząd, absolutnie niezbędne jest wsparcie polskich rodzin tak, aby rodziło się w nich jak najwięcej dzieci. Koszt utrzymania pierwszego dziecka do 20. roku życia w Polsce szacuje się na ok. 160 tys. zł, dwójki na 280 tys. zł, nie wliczając kosztów dalszego kształcenia. Przyszli rodzice stają przed wyborem: czy zdecydować się na dziecko, co jest jednoznaczne z obniżeniem ich dochodu do dyspozycji, czy nie posiadać dziecka, a swój dochód przeznaczyć na bieżącą konsumpcję.

Jednorazowy dodatek w formie becikowego nie wpływa wystarczająco na decyzję o posiadaniu dziecka. Bardziej efektywne są ulgi podatkowe, gdyż postrzegane są przez konsumentów jako stały wzrost dochodu do dyspozycji, który mogą rozdysponować na wydatki związane z utrzymaniem dziecka. Dodatkowo należałoby obniżyć koszty utrzymania dziecka m.in. poprzez zmniejszenie podatku VAT na artykuły dziecięce. Obniżając koszty wychowania dzieci, umożliwia się rodzicom zakup potrzebnych towarów bez ponoszenia kosztów transferu środków.

Niskie podatki motywują ludzi do pracy, pozwalając im uzyskać większy dochód do dyspozycji, a jednocześnie zmniejszają liczbę osób korzystających z transferów socjalnych. Taki stan rzeczy jest bardziej efektywny, ponieważ pozwala obywatelom na decydowanie o własnym dochodzie. Przekonanie rodziców, iż są w stanie sami zarobić na utrzymanie dziecka, jest dużo lepszym argumentem przy podejmowaniu decyzji o jego posiadaniu, niż perspektywa otrzymania jednorazowego becikowego czy innych transferów socjalnych.

Utrzymująca się od pewnego okresu sytuacja, w której występuje zbyt niska stopa rozrodczości, za małe tempo wzrostu populacji oraz mała dzietność, w dłuższej perspektywie czasowej doprowadzą do niepokojących i niekorzystnych zjawisk, tj. starzenia się społeczeństwa, niedoboru zasobu siły roboczej oraz problemu zastępowalności pokoleń, a w konsekwencji do zmniejszenia się populacji naszego kraju.

5. Zreformować finanse

Minister Rostowski powiedział, że przyjęty przez rząd projekt budżetu (konstytucja nakazuje uchwalenie go przez Radę Ministrów do końca września) i tak będzie musiał zostać powtórnie przyjęty przez nowy gabinet. Uzasadnił to zastosowaniem zasady "dyskontynuacji" prac legislacyjnych wraz z końcem kadencji parlamentu. Sama zasada nie ma żadnego umocowania w przepisach, a nawet w logice, ale cóż, chyba nigdy dotąd politycy nie twierdzili z taką lekkością, że ten projekt jest na niby, a po wyborach się zobaczy.

Wydaje się, że jednym z rozwiązań tej zagadki jest obawa - a może w przypadku ministra Rostowskiego pewność - przekroczenia progu ostrożnościowego narzuconego przez ustawę o finansach publicznych.

Od kilku lat jesteśmy w I progu ostrożnościowym, czyli relacja kwoty państwowego długu publicznego do wartości PKB przekracza 50 procent, a nie jest większa niż 55 procent. Jedyną tego konsekwencją jest zakaz zwiększania poziomu deficytu budżetowego. Jeśli jednak okaże się, że nasz państwowy dług publiczny jest większy niż 55 procent PKB, zaczynają się schody, o których przed wyborami nie wolno głośno mówić…

Jeśli więc na koniec roku euro będzie kosztować więcej niż 4,7 złotego, to nowy rząd na pewno będzie musiał gasić pożar poprzez brak deficytu, brak podwyżek w budżetówce, wyłącznie inflacyjną waloryzację rent i emerytur. Chyba że zgodnie z dobrą radą prezydenta Wałęsy stłucze się termometr, tj. zmieni ustawę o finansach publicznych i problem na dwa lata zniknie…

Natomiast to, co nowy rząd powinien zrobić sam z siebie, to gruntownie zmienić stronę przychodową sektora finansów publicznych. Dobrą propozycją jest przygotowana w ramach Instytutu Jagiellońskiego reforma Itax (patronem jest BZWBK). Jest to najlepszy sposób na obniżenie bezrobocia dzięki obniżce kosztów pracy i wyrównanie fiskalnych warunków prowadzenia w Polsce działalności gospodarczej przez różne typy podmiotów i branże. Może też być tak, że rząd zmuszony przekroczeniem progu 55 procent przyjmie projekt za swój i go wdroży. Cóż, lepiej późno niż wcale….

Artykuł pochodzi z nowego tygodnika opinii: "to ROBIĆ!"

Tygodnik to ROBIĆ! ukazuje się w każdy wtorek jako bezpłatny dodatek do Super Expressu.