O sprawie informuje portal Wirtualna Polska. - Daniel Obajtek otrzymał od Jarosława Kaczyńskiego obietnicę pierwszego miejsca na podkarpackiej liście. Obajtek propozycję przyjął – czytamy. Ponadto o miejsce na liście ma zabiegać były prezes TVP Jacek Kurski. - Były prezes TVP nie otrzymał jednak jednoznacznej deklaracji od Jarosława Kaczyńskiego, że otrzyma 'biorące miejsce' do PE. Ale bardzo się o to stara – przekonuje portal. - Jak słyszymy, Kurski kontaktuje się z Kaczyńskim bezpośrednio, telefonicznie lub w cztery oczy. Decyzja co do jego kandydatury zapadnie wyłącznie w tym gronie. Bez pośredników - czytamy. Co więcej, według informatorów, Kurski ma bardzo duże szanse. Tymczasem duża grupa polityków PiS sprzeciwia się temu, by to właśnie oni otrzymali tzw. biorące miejsca na listach. - Jeśli oni będą twarzami naszej kampanii, to mobilizacja wyborców drugiej strony będzie olbrzymia. A trzecie z rzędu przegrane wybory to katastrofa dla PiS i konieczność przebudowy naszego obozu. W konsekwencji grozi nam nawet rozpad - mówi jeden z polityków PiS.
Zobacz: Jarosław Kaczyński mocno awansował Dominika Tarczyńskiego. Chce pomóc wygrać Donaldowi Trumpowi?!
- To nie podoba się w partii. Ludzie latami za kiepskie pieniądze użerali się w Sejmie, harowali w kampaniach za nic, wielu czekało na swój moment. A teraz na złotych spadochronach chcą wrócić panowie prezesi - dodaje anonimowo inny. - Dlaczego mamy ustępować milionerom, którzy nie potrzebują złotych szalup? - grzmiał kolejny. - - Jarosław przyznał, że każdy sam ma się zatroszczyć o finansowanie własnej kampanii. Obajtek i Kurski mają za co ją robić, a reszta? Co to jest za sprawiedliwość? Skąd brać kasę, jak część z nas sporo włożyło w poprzednie wybory? - argumentuje następny z rozmówców.
Doświadczony polityk PiS dodał:
- Nazwiska Obajtka i Kurskiego "żrą" elektorat antypisowski. Napędzają go. Podobnie jest z Ziobrą, Wąsikiem i Kamińskim. To czerwone płachty na wyborców Platformy i "normalsów", którzy mogliby nas poprzeć. Ich start oznacza wyższą frekwencję, która w wyborach do europarlamentu sprzyja liberałom. Mobilizacja wyborów obecnej władzy może nas zmiażdżyć
Kolejny rozmówca WP przekonuje, że ostateczne decyzje w sprawie list wyborczych do Parlamentu Europejskiego zapadną dopiero po wyborach samorządowych. - Jeśli w samorządach dostaniemy łupnia, to prezes będzie zmuszony zrobić mocniejsze listy do PE. Dlaczego? Bo nie będzie mógł sobie pozwolić na trzy porażki z rzędu. Zwłaszcza przed wyborami prezydenckimi - tłumaczy. - Te wybory już dziś są przegrane. Dlatego też już dziś trzeba myśleć o reorganizacji partii. Myśleć do przodu, łamać schematy, szukać nowych rozwiązań - ocenił surowo jeden z młodych przedstawicieli PiS.
NIŻEJ W GALERII ZDJĘĆ ZOBACZYCIE, JAK WYGLĄDA HISTORIA MIŁOŚCI KURSKIEGO