Taras Berezowec

i

Autor: ARCHIWUM

Taras Berezowec: Użycie siły nadal realne

2013-12-07 3:50

Putin chciałby powołać na Ukrainie swojego premiera

"Super Express": - Z Majdanu słychać głosy, że w trwającej rewolucji nie chodzi nawet o to, żeby Ukraina była częścią Europy, ale żeby Ukraina pozostała Ukrainą. Sytuacja jest aż tak dramatyczna?

Taras Berezowec: - Dziś walka rzeczywiście nie idzie o europejską przyszłość kraju, ale natychmiastowe ustąpienie prezydenta i rządu, i rozpisanie przedterminowych wyborów. Jeśli chodzi o UE, to według najnowszych badań opinii publicznej, 55 proc. Ukraińców jest za integracją z Unią. To najlepsze wyniki od 22 lat! Te tendencje będą tylko narastały. Nie można więc powiedzieć, że sytuacja jest dramatyczna. Przeciwnie, sprzyja popularyzacji pójścia Ukrainy w kierunku Zachodu.

- Jeśli chodzi o samą rewolucję, to na razie nie widać jej końca. Kto dziś trzyma klucz do zwycięstwa?

- Moim zdaniem, żadna z sił wewnętrznych nie ma w ręku pakietu kontrolnego. Wśród międzynarodowych graczy najaktywniejsza jest Rosja i Stany Zjednoczone. Moskwa działa zakulisowo. Amerykanie grają otwarcie. Wczoraj Victoria Nuland, zastępca sekretarza stanu USA, spotkała się z opozycją i nalegała na stworzenie koalicyjnego rządu władzy i opozycji na wzór tego, jaki uformował się w Polsce w 1989 r. Nie jest to idealne rozwiązanie, ale możliwe do przyjęcia przez obie strony i gwarantujące to, że nie zostanie wprowadzony wariant siłowy.

- Na razie władza zakazała używania siły przeciwko protestującym...

- Bez mrugnięcia okiem przejdzie w końcu do rozbicia oporu siłą, nie oglądając się na groźby Zachodu. Może do tego dojść już w najbliższy weekend. Władza chce bowiem w końcu odzyskać budynki administracji.

- Jak pan ocenia zaangażowanie UE?

- Niestety, nie widać ze strony Unii wielkiej ochoty, żeby włączyć się w rozwiązanie konfliktu. Nieśmiałe próby podejmują Radosław Sikorski i szwedzki minister spraw zagranicznych Carl Bildt, ale to za mało.

- Bez wsparcia Brukseli i przy niezbyt przekonującym zaangażowaniu USA protesty są w stanie zmienić sytuację na korzyść sił opozycyjnych?

- Cóż, opozycja znalazła się w trudnym położeniu. Musi podtrzymać ducha protestu, a póki władza nie ustępuje, protestującym zaczyna brakować motywacji. Tworzą się zresztą wewnętrzne podziały. Ruch studencki, działacze społeczni i bardziej radykalne siły zaczynają się odłączać od protestu. Jeśli demonstracje zaczną wygasać lub zostaną rozpędzone siłą, może to oznaczać masowe aresztowania i procesy dla setek ludzi, którzy uwierzyli opozycji i wyszli na ulice.

- Na ile istotną rolę w tej układance odgrywa Wiktor Medwedczuk - były szef administracji Leonida Kuczmy i bliski człowiek Władimira Putina?

- Na pewno Medwedczuk próbuje aktywnie wmieszać się w to, co dzieje się na Ukrainie.

- Może szykować jakiś przewrót w obozie władzy?

- Myślę, że do tego dąży. Nie jest tajemnicą, że Putin chciałby z Medwedczuka zrobić premiera Ukrainy, co miałoby być gwarancją udzielenia Kijowowi przez Rosję kredytów. Dla Janukowycza to wariant nie do przyjęcia.

- Wygląda na to, że opozycja nie ma tu roli do odegrania.

- Faktycznie, nie jest tu graczem. Jedyne, co może teraz zrobić, to szukać porozumienia z ukraińskimi oligarchami, którzy są wściekli na Janukowycza za rozdział państwowego majątku między swoją rodzinę. Opozycja powinna to wykorzystać.

Taras Berezowec

Ukraiński politolog