Morawiecki chce przekonać Polaków do dobrowolnego, systematycznego odkładania pieniędzy. Ma się to odbywać w ramach Planów Kapitałowych. Z naszej pensji co miesiąc zostałaby odprowadzona składka.
Sami moglibyśmy zdecydować, ile chcemy oszczędzać, ale podstawowa miesięczna suma wynosiłaby 2 proc. wynagrodzenia. Co więcej, pracodawca dodatkowo miałby nam dopłacać kolejne 2 proc. Pieniądze zostałyby wpłacone do Polskiego Funduszu Rozwoju i zainwestowane.
Ile moglibyśmy dzięki temu zyskać? Ze wstępnych wyliczeń wynika, że przy łącznej składce 4 proc. (po dwa pracownik i pracodawca) osoba zarabiająca 2 tys. zł miesięcznie po 30 latach pracy zgromadziłaby dodatkowe fundusze w wysokości ok. 30 tys. zł. W naszej tabelce przedstawiamy wstępne wyliczenia. Bo nie wiadomo np., ile rocznie zyskamy dzięki zainwestowaniu tych pieniędzy (my przyjęliśmy 2 procent), nie są znane koszty manipulacyjne od wpłacanych przez nas pieniędzy, nie braliśmy pod uwagę inflacji.
Ekonomiści studzą entuzjazm wicepremiera. - To lekka demagogia, nie można uczynić z przeciętnego człowieka inwestora giełdowego. Nie należałoby tak doraźnie majstrować przy emeryturach, ale pomyśleć o kompleksowym programie zreformowania systemu ubezpieczeń - mówi dr hab. Ryszard Bugaj (72 l.).
Według założeń po przejściu na emeryturę każdy mógłby wypłacić 25 proc. zgromadzonych w ten sposób pieniędzy, a pozostałe wypłacane by były co miesiąc jako dodatkowe świadczenie.
Zobacz: Projekt PiS o TK został PRZEGŁOSOWANY! [RELACJA NA ŻYWO]