Trudna walka o życie
Polityk w wywiadzie telewizyjnym podkreślił, że przyznając się do choroby nie szukał „żadnego usprawiedliwienia ani politowania”. – Starałem się znaleźć wyjście z tej sytuacji, bo chciałem ratować życie przede wszystkim dla moich najbliższych, dla dzieci – powiedział Zbigniew Ziobro na antenie „Polsat News”. – To zaawansowany nowotwór przełyku z przerzutami, co najmniej już na żołądek, ale z podejrzeniem, że mogą one pójść dalej – mówił o chorobie, bo jak stwierdził, ta „bardzo przyśpieszyła”.
– W ciągu miesiąca schudłem około 10 kilo. Pojawiły się bardzo mocne bóle, między innymi w okolicy mostka za plecami. I miałem coraz większy problem z głosem – dodał.
Były minister sprawiedliwości ujawnił również szczegóły swojej operacji, która, jak zaznaczył, była bardzo ryzykowna. – Ta operacja jest bardzo skomplikowana, to jest ośmiogodzinna operacja, tyle trwa mniej więcej. Ale jest związana z dużym ryzykiem operacyjnym. Według danych około 8 proc. pacjentów nie przeżywa tej operacji – przyznał polityk i oznajmił, że trafił na bardzo doświadczony zespół lekarzy, ale „niestety były komplikacje”.
Szczegóły operacji
– Przeszedłem operację mało inwazyjną, tzw. operację przełyku, ale okazało się, że w moim przypadku z przyczyn anatomicznych nie ona była możliwa do ukończenia. W związku z tym chirurg zdecydował się na tzw. torakotomię tylno-boczną. To jest bardzo nieprzyjemny zabieg związany z cięciem ok. 18 cm. – bodaj między żebrami. Używa się takiej dźwigni, imadła do rozszerzania żeber, żeby dojść do przełyku i wykonać to cięcie przełyku, cięcie żołądka – wyznał.
– Skutkiem ubocznym tej operacji jest to, co państwo słyszycie... – mówił Ziobro podczas wywiadu. – Ale to jest najmniejszy problem, bo największy jest związany z uporczywym bólem. Bez silniejszych środków przeciwbólowych, jakimi dysponują medycy, które dzisiaj przed programem musiałem zażyć, nie byłbym w stanie być dzisiaj na tej rozmowie, bo byłoby mi bardzo trudno – podkreślił Zbigniew Ziobro.