Oczywisty wybór PO
Pół roku przed wyborami prezydenckimi mamy już niemal pełny zestaw kandydatów. Weekend przyniósł kluczowe rozstrzygnięcia personalne w PO i PiS i pełzająca kampania wyborcza ruszy teraz z pełną mocą.
W PO prawybory potwierdziły to, co wiemy od długiego czasu – że o Pałac Prezydencki powalczy Rafał Trzaskowski. Nie mogło być inaczej. Od dawna w partii niemal wszyscy zapewniali, że to prezydent Warszawy zostanie wskazany do prezydenckiego boju, bo po prostu ma największe szanse na sukces.
Nawrocki na złość pisowskim koteriom
Zupełnie inaczej sytuacja przedstawia się w PiS, które – jeśli Jarosław Kaczyński kierowałby się sondażami – powinno postawić na Mateusza Morawieckiego. Jego popularność na tle innych polityków partii jest po prostu przytłaczająca. Prezes uznał, że nie da jednak nikomu z aktywnych działaczy PiS się wzmocnić, a już na pewno nie byłemu premierowi. Zamiast postawić na pewniaka, postanowił zaryzykować i wypuścić do boju Karola Nawrockiego.
Jego głównymi aktywami okazały się dwie rzeczy. Po pierwsze, nie ma w partii żadnej swojej koterii, więc nie zbuduje się jako poważny gracz w wewnętrznych rozgrywkach. Po drugie, choć równie ważne, nie jest obciążony latami rządów PiS. Te nadal są przez jego kierownictwo uważane za coś na tyle wstydliwego, że Nawrocki kreowany jest na kandydata wyłonionego przez lud, a nie namaszczonego przez partię.
PiS nie ma pieniędzy na kampanię
Problemem Nawrockiego jest to, że poza dziennikarzami i garstką najbardziej zaangażowany politycznie Polaków jest kompletnie nierozpoznawalny. Normalnie ta świeżość powinna być jego atutem. „Człowiekowi znikąd” łatwiej wymyślić się na nowo i zagrać na nutach miłych dla ucha wyborców, ale by zrobić to skutecznie trzeba dużo pieniędzy na kampanię i ludzi, którzy na tę kampanię mają pomysł.
W PiS z pieniędzmi jest krucho, w czym ostatnie decyzje o wstrzymaniu 75 mln subwencji partyjnej nie pomogą. Partia Kaczyńskiego nie ma też do dyspozycji instytucji państwa, które tak ochoczo wykorzystywała w kampanii parlamentarnej i właśnie z tego powodu PKW cofnęła jej państwowe finansowanie. Być może wehikułem Nawrockiego okaże się zarządzany przez niego IPN, który w niedzielę wykorzystywał swoje kanały komunikacji, by promować szefa. Nawet jeśli tak będzie, to ciągle za mało.
Falstart sztabowców Nawrockiego
Jeśli chodzi o sztab Nawrockiego, to o spin doktorach PiS też na razie niewiele dobrego da się powiedzieć. Nie przygotowali należycie jego niedzielnego objawienia, na co sarkają i politycy PiS, i ich zaplecze medialno-eksperckie. Andrzej Duda wejście w kampanię w 2014 r. miał dużo lepsze. Niby pierwsze wrażenie można zrobić tylko raz, ale ciągle do wyborów zostało tyle czasu, że akurat ten aspekt kandydatury Nawrockiego da się poprawić. Jeśli tylko sam Nawrocki będzie pojętnym uczniem, a staną za nim zdolni nauczyciele.
To nie musi być konkurs piękności
To wszystko jednak może się okazać nie tak znowu istotne. Raz, że nie raz już wybory prezydenckie potrafiły nas zaskoczyć swoim wynikiem i nawet największy przegryw w początku kampanii wyborczej okazywał się silnym człowiekiem w dniu wyborów. Dwa, że to niekoniecznie będzie konkurs piękności. Wcale nie musi się liczyć gracja występów na wyborczych wiecach i bycie złotoustym.
Jasne, ścieżki wiodące Karola Nawrockiego do Pałacu Prezydenckiego są dziś nieliczne oraz dużo bardziej kręte i wyboiste niż Rafała Trzaskowskiego, ale stan na listopad 2024 nie będzie stanem w dniu wyborów. Największą nadzieją PiS i jego kandydata, a jednocześnie największym zagrożeniem dla PO i Trzaskowskiego jest to, że wybory prezydenckie zamienią się w referendum na temat polityki rządu.
Pytanie, na które PO nie chce znać odpowiedzi
Parafrazując słynne hasło Ronalda Reagana walczącego o reelekecję, Polacy mogą zadać sobie pytanie, czy żyje im się lepiej niż półtora roku temu, kiedy koalicja pod wodzą Donalda Tuska obejmowała władzę. Jak sądzę, rządzący nie chcieliby na nie poznać odpowiedzi, bo sytuacja materialna większości Polaków albo się nie poprawiła, albo wręcz pogorszyła. Jeśli wyborcy zrobią solidny rachunek zysków i strat lub – jeszcze gorzej – będą przekonani, że żyje im się źle, to Rafał Trzaskowski może się solidnie zdziwić wynikiem wyborczym.
Sygnały kłopotów już są. To duża demobilizacja elektoratu koalicji rządzącej, który widać choćby w sondażu „Super Expressu” sprzed miesiąca, gdzie 17 proc. dotychczasowych wyborców mówi, że więcej na koalicję i jej polityków nie zagłosuje. Jeśli scenariusz głosowania portfelami stanie się obowiązujący w kampanii – a PiS zrobi wszystko, by tak było – obecne ograniczenia kandydata Nawrockiego okażą się zupełnie nieistotne.