Tak politycy doją kasę z Eurparlamentu! Ciągną z Brukseli jak z dojnej krowy

2014-04-03 4:00

Parlament Europejski to nie żadne tam miejsce pracy. To dojna krowa, z której politycy ciągną, ile tylko się da. Jeden z nich - Marek Migalski (45 l.) ujawnia w swojej książce "Parlament Antyeuropejski" sposoby na to, jak wyciągnąć z Brukseli miliony złotych! Wystarczy, że europoseł przez całą kadencję jeździł do Brukseli własnym samochodem, a mógł na tym zarobić… półtora miliona złotych!

Marek Migalski po raz pierwszy ujawnia, na jaką skalę europosłowie doją Parlament Europejski. Pieniądze można właściwie wyciągnąć na każdym kroku. - Stworzono cały system "legalnej korupcji", to znaczy takich zachęt i ułatwień, które skłaniałyby europosłów raczej do korzystania z szeregu przywilejów i sposobów zarabiania, niźli do wtrącania się do procesów politycznych - pisze Migalski w "Parlamencie Antyeuropejskim".

Politycy ciągną kasę z Europarlamentu

Pomysłowość polskich polityków w wyciąganiu pieniędzy z Brukseli nie zna granic. Często oszukują administrację w Brukseli i tak się w tym wyspecjalizowali, że nikt nie jest w stanie przyłapać ich na oszustwie.

Jak wyliczył Migalski, polityk, który jeździł do Brukseli samochodem przez całą kadencję, mógł zgarnąć do kieszeni półtora miliona złotych. Oczywiście poza pensją, która sięga 32 tys. zł miesięcznie, i innymi dodatkami. Oto sposoby na wyciąganie kasy.

Tak dorobił się Migalski

Europoseł, kiedy wchodził

do europarlamentu, miał:

* 10 tys. zł oszczędności

* dom za 500 tys. zł i kawalerkę za 100 tys. zł

* jeździł starym peugeotem 407

Pod koniec posłowania dorobił się:

* 1,4 mln zł oszczędności

* dodatkowego

mieszkania

za ponad 500 tys. zł

* wóz zamienił

na peugeota 607

Na samochód

Europoseł dostaje zwrot w wysokości 49 centów (2,1 zł) za każdy kilometr na trasie miejsce zamieszkania - Parlament Europejski. Przez całą kadencję w ten sposób można "zarobić" 1,5 mln zł. Otrzymują także zwrot za jazdę samochodem po własnym kraju. Limit - do 24 tys. km rocznie. Za każdy kilometr 49 centów (2,1 zł).

Na mieszkanie

By zaoszczędzić na wynajmie mieszkań (za kawalerkę trzeba zapłacić ok. 1000 euro - 4,3 tys. zł miesięcznie) europosłowie wynajmują jedno w kilka osób, a są i tacy, których przyłapano na spaniu w biurach PE, w których są kanapy, a nawet prysznice.

Na diety

Poza podstawową pensją europosłowi przysługuje dieta ponad 300 euro dziennie, pod warunkiem że złoży podpis na liście obecności w budynku europarlamentu między godz. 7.00 a 22.00. Wystarczy więc w poniedziałek przed 22.00 dolecieć do Brukseli i się podpisać i już wpada 300 euro. Tak samo w piątek rano podpis na liście z samego rana i można wracać do Polski. Tygodniowo można tak zarobić ponad 1500 euro.

Na samolot

Europosłowie latają za nasze pieniądze, ale mają z tego prywatne korzyści. Im więcej polityk lata, tym więcej punktów zbiera w programie Miles & More. Ci z największą liczbą lotów nie stawiają nawet stopy na płycie lotniska. Do schodów samolotu wozi ich specjalna limuzyna. Do tego mają salon VIP na lotnisku, alkohole, luksusowe dania.

Na nocleg

Do połowy kadencji europosłowie otrzymywali zwrot 150 euro (645 zł) za nocleg w czasie podróży do Brukseli. Politycy na trasie do Brukseli zatrzymywali się w hotelu, płacili za nocleg, brali rachunek i nie nocując, jechali prosto do Brukseli. Często przedstawiali rachunki za najtańszy motel i większość pieniędzy za nocleg brali dla siebie.

Na komisję sejmową

Nie trzeba jeździć do Brukseli, by zgarnąć 300 euro (1290 zł) diety. Wystarczy pójść na posiedzenie komisji UE w polskim Sejmie.

Czytaj: Nie podoba mu się Senat. Bolesław Piecha startuje do europarlamentu!

Polub se.pl na Facebooku