Xi Jinping, Władimir Putin

i

Autor: AP

ROSJA I CHINY

Tak naprawdę wyglądają relacje Rosji i Chin. Ekspert wyjaśnia: Chiny dyscyplinują Putina, ale Rosja jest im nadal potrzebna

2022-09-19 5:04

Spotkanie prezydenta Rosji, Władimira Putina z chińskim prezydentem Xi Jingpingiem wywołało pytanie o relacje chińsko-rosyjskie i stosunek Pekinu do wojny w Ukrainie. W rozmowie z "Super Expressem" ekspert ds. Chin. Ośrodek Studiów Wschodnich, Jakub Jakóbowski opowiedział, jak w rzeczywistości wyglądają relację tych krajów.

„Super Express”: – W uzbeckiej Samarkandzie w czasie dorocznego szczytu Szanghajskiej Organizacji Współpracy Władimir Putin spotkał się ze swoim ostatnim liczącym się sojusznikiem – przywódcą Chin Xi Jingpingiem. Ale chyba moment, kiedy Rosjanie są w Ukrainie w odwrocie, jest dla Putina wyjątkowo marny...

Jakub Jakóbowski: – Nie było to proste spotkanie, także dla Xi Jingpinga. Zresztą co tu dużo mówić – ostatnie sześć miesięcy wojny Rosji przeciwko Ukrainie nie jest proste dla Chin. Postawili po prostu na złego konia. Pamiętamy, że tuż przed inwazją Putin pojechał do Pekinu, gdzie 4 lutego podpisał z Xi Jinpingiem historyczne porozumienie, w którym otwarcie powiedzieli światu, że mają wspólny cel – podważanie amerykańskiej globalnej dominacji. Rosjanie mieli to robić w Europie, Chińczycy w Azji Południowo-Wschodniej. Chińczycy postawili na Rosję jako ten kraj, który miał obnażyć słabość Zachodu i pomóc separować Europę od Ameryki.

– Po pół roku widać, że ten plan nie wypalił.

– Chińczycy stali się zakładnikami sytuacji. Choć bardzo szybko okazało się, że Rosjanie nie są w stanie zrealizować celów, które stawiali sobie i obiecywali Pekinowi, to w wymiarze propagandowym i dyplomatycznym Chińczycy w dalszym ciągu Rosję popierają. Biorąc jednak pod uwagę kolejne porażki Rosjan, zwłaszcza tak spektakularne jak te, które ponoszą od początku września, Xi Jingpingowi coraz trudniej pozostawać w tym miejscu, w którym są. Stąd to były bardzo trudne dla Putina rozmowy, na których musiał się tłumaczyć, dlaczego rosyjska armia, mająca być największym aktywem w relacjach z Chinami, nie daje rady w Ukrainie.

– Czy to spotkanie w Samarkandzie może być jakiś punktem zwrotnym w relacjach Chin i Rosji?

– Wydaje mi się, że spotkanie obnażyło fakt, jak bardzo pozycja Rosji w tej relacji słabnie. Putin sam zaczął się tłumaczyć przed Xi Jinpingiem, że będzie brał pod uwagę wszystkie chińskie „pytania i obawy” w kwestii przebiegu wojny. Poparł też jednoznacznie politykę Chin wobec Tajwanu, nazywając USA „prowokatorem”. W połączeniu z wizytą Xi Jipniga w Kazachstanie, która dała wyraźny sygnał, by Putin nie myślał o eskalacji na tym odcinku, składa się to na lekkie dyscyplinowanie Putina przez Chińczyków. Ale to bynajmniej nie koniec tej relacji – putinowska Rosja nadal jest Xi Jinpingowi potrzebna, tyle że układ sił się zmienia.

– Wracając do wspomnianej przez pana deklaracji o chińsko-rosyjskiej próbie obalenia amerykańskiej dominacji, to mimo wojowniczej retoryki Chińczycy działają ostrożnie. Niby Rosję wspierają, ale dołączają do niektórych sankcji wobec Moskwy. Pekin jednak boi się pełnego zaangażowania i reakcji Zachodu na nie?

– Przede wszystkim trzeba zauważyć, że kalkulacja strategiczna, która stała za lutowym spotkaniem, dalej ma rację bytu. Chińczycy nadal uważają Rosję za swojego głównego sojusznika w konfrontacji ze Stanami Zjednoczonymi. Rosjanie odciągają uwagę Waszyngtonu od Tajwanu i Azji Południowo-Wschodniej. Wyrażają to w pełni chińskie elity, przekonane, że jeśli USA uda się zgnieść Rosję, pełne siły będą mogli skupić na rywalizacji z Chinami. To sprawia, że Chińczycy wcale nie będą chętni, by zostawiać Rosję samą. Jeśli zaś chodzi o włączanie się w sankcje przeciwko Rosji i wycofywanie się przez chińskie firmy z jej rynku, to Zachód, a przede wszystkim Stany Zjednoczone, trzymają w szachu relację chińsko-rosyjską. Nawet jeśli Chińczycy chcieliby w jakiś sposób pomagać Rosji – a widać to poniżej radarów, choćby w kwestii eksportu procesorów – to istnieją pewne czerwone linie, które wyznaczył Joe Biden w rozmowie z Xi Jingpingiem krótko po rosyjskiej inwazji na Ukrainę.

– Gdzie one przebiegają?

– Chodzi przede wszystkim o dostarczanie broni i amunicji, pomoc wojskową, ale także o jawne omijanie sankcji. Jeśli Chińczycy by się na to zdecydowali, Joe Biden zapowiedział sankcje. Wydaje się, że to ostrzeżenie Chińczycy traktują bardzo poważnie. Doświadczenia ostatnich lat pokazują, że Amerykanie są w stanie skutecznie uderzać w chińską gospodarkę. Pamiętamy choćby Huawei, który z pozycji najważniejszej chińskiej spółki technologicznej spadł z piedestału z powodu braku dostępu do amerykańskich technologii. Gróźb administracji Bidena Chińczycy więc nie ignorują. Jesteśmy więc w sytuacji, w której Pekin tam, gdzie go to wiele nie kosztuje, pomaga Rosji – propagandowo czy dyplomatycznie. Dotyczy to zwłaszcza Globalnego Południa.

SPRAWDŹ: Izium. To, czego dopuścili się Rosjanie, przechodzi ludzkie pojęcie. Trwa ekshumacja masowych grobów [ZDJĘCIA]

– A propos dostaw broni: czy Chińczycy nie będą chcieli tego jakoś obejść? Wiemy, że Rosjanie mają poważne problemy z produkcją amunicji, rakiet i artylerii. Amerykańskie media ujawniły, że aby obejść te problemy, Rosjanie zdecydowali się na import sprzętu wojskowego z Korei Północnej. Czy ona nie stanie się hubem chińskich dostaw, omijających amerykańskie groźby?

– Myślę, że to dobry kierunek myślenia. Używanie pośredników, by Rosję wspierać – czy to na poziomie firm, czy państw. Oczywiście, trudno powiedzieć, na ile Chińczycy stoją za dostawami amunicji i rakiet z Korei Północnej. To na pewno państwo, na które Chiny mają bardzo duży wpływ. Kim Dzong Un, oczywiście, ma w relacjach z Pekinem sporo autonomii i stara się zachować w niej podmiotowość, ale na pewno trzeba Koreę Północną brać pod uwagę. Chińczycy, jak wspomnieliśmy, nie chcą otwarcie przekazywać sprzętu wojskowego Rosji, ale oferując różne korzyści Pjongjangowi, mogą zachęcać reżim do wspierania Moskwy. To na razie spekulacje, ale tego scenariusza wykluczyć nie można.

Express Biedrzyckiej: Gen. Dukaczewski wprost o tym, jakie 3 cele wobec Polski ma Rosja Putina. Podał konkrety

– Chiny bardzo uważnie przyglądają się reakcji Zachodu na wojnę prowadzoną przez Rosję. Na pewno Joe Biden miał też na uwadze chińskie zagrożenie dla Tajwanu, kiedy zdecydował się na tak silne poparcie dla Ukrainy. Chińczycy przestraszyli się jednolitego zachodniego frontu wobec Putina?

– Myślę, że panuje tam nie mniejsze niż w Moskwie zaskoczenie z powodu reakcji Zachodu na wojnę. Na początku tego roku na Chińczyków i Rosjan duży wpływ nadal wywierały ubiegłoroczne wydarzenia w Kabulu, które w Pekinie odebrano jako dowód na to, że Ameryka utraciła przywództwo i nie jest w stanie reagować na kryzys. Liczyli, że te problemy USA i – szerzej – Zachodu tylko się pogłębią. Rosjanie wywołali swoją wojną dużą konsolidację Zachodu, która działa na niekorzyść Chin. Widać bowiem, że Europa ze Stanami Zjednoczonymi może grać do jednej bramki, że są w stanie się zmobilizować wobec tego typu wydarzeń, a zachodnie społeczeństwa, jak na razie wszystko na to wskazuje, są gotowe ponosić koszty ekonomiczne prowadzenia swojej polityki. Dla chińskiej polityki to wszystko nowe elementy, ponieważ była przekonana, że Zachód nie będzie się w stanie odwinąć, będąc pozbawionym przywództwa. Myślę, że refleksja na ten temat dojdzie na szczyty Komunistycznej Partii Chin.

– Nie jest też jednak tak, że Chińczycy wobec ewentualnych sankcji Zachodu czują się nieco bezpieczniej, ponieważ sieć zależności między Chinami a Zachodem jest tak gęsta, że byłyby one destrukcyjne także dla tego ostatniego?

– W obecnym stanie powiązań gospodarczych i technologicznych między Chinami a Zachodem tak ostre zerwanie, jakie obserwowaliśmy w przypadku Rosji, doprowadziłoby do wielokrotnie potężniejszych negatywnych skutków gospodarczych na skalę globalną. To rzeczywiście sprawia, że Chińczycy mogą czuć się nieco bezpieczniejsi. Same Stany Zjednoczone kilka razy cofnęły się przed uderzaniem w Chiny właśnie ze względu na konsekwencje gospodarcze. To samo dotyczy także Europy, która w Chiny jest dużo bardziej uwikłana. Chińczycy zdają sobie jednak doskonale sprawę, że ewentualna inwazja na Tajwan wywołałaby także u nich katastrofalne skutki ekonomiczne. Ten kij ma więc dwa końce. Natomiast w tym wszystkim ważne są długofalowe efekty.

– To znaczy?

– To, co ta rosyjska inwazja uruchomiła – dużo silniejsze sklejenie Chin i Rosji – przyspieszy procesy dywersyfikacji, to znaczy zwiększenia niezależności gospodarczej od Chin. O tym w Stanach Zjednoczony rozmawia się od dawna i do tego Amerykanie starali się przekonać Europę. Spójrzmy choćby np. na Berlin, gdzie współrządzącą partia Zielonych czy ministerstwo gospodarki po raz pierwszy głośno mówią o tym, że nie będą wspierać niemieckich inwestycji w Chinach. Kanclerz Scholz w Pradze stwierdził z kolei, że Niemcy muszą krytyczne zależności od Chin zmniejszać. Oczywiście, zobaczymy, na ile jest to retoryka, a na ile przekuje się to w realne działania. Niemniej, Zachód coraz bardziej rozumie, że to, co spotkało go z Rosją, może wydarzyć się również z Chinami, i trzeba się do przygotowywać. Tak, by w sposób uporządkowany rozplątywać tę sieć zależności i odebrać Chińczykom komfortową pozycję, w której jakikolwiek konflikt sprowadziłby na świat gigantyczne problemy.

CZYTAJ: Groźba użycia broni A przez Rosję wzrosła. Jak ją przed tym powstrzymać?

– Izolacja Rosji sprawia, że wpada ona w czułe, choć niebezpieczne dla niej, objęcia Chin. Dużo silniejsze gospodarczo i politycznie Chiny zwasalizują sobie Rosję? Niektórzy wieszczą wręcz, że czeka ją chińska kolonizacja.

– Ostatnie kilkanaście lat intensywny relacji strategicznych, ideologicznych i militarnych między Rosją a Chinami nie przełożyło się na głębokie relacje gospodarcze. I to właśnie z tego powodu. Jeśli prześledzić, jak Rosjanie podchodzili do chińskiej ekspansji ekonomicznej, to mieliśmy do czynienia z czystym protekcjonizmem. Rosja chroniła nie tylko swój rynek, lecz także rynek postradziecki poprzez Euroazjatycką Unię Gospodarczą przed ekspansją chińskiego kapitału, towarów i technologii. Rola Chin, przynajmniej ta kapitałowa, tam, gdzie chodzi o kontrolę aktywów, jest bardzo mała. Dziś pojawiają się pytania, na ile ta sytuacja może się utrzymać.

– Może?

– Na pewno Chińczycy mogą sobie ostrzyć zęby na rosyjskie aktywa, firmy i złoża, których Rosjanie im nie sprzedawali. Dziś mogą być do tego zmuszeni. To się na razie nie wydarzyło i wydaje się, że kurz wojenny musi opaść, by tego typu transakcje były przeprowadzane. Niemniej, wpadanie Rosji w chińską orbitę gospodarczą już się zaczęło. Najciekawszy przykład to kwestia rezerw walutowych.

– Co z nimi?

– Obecnie Rosja jest największym posiadaczem juanów w rezerwach. Skupowała je od wielu lat i jest to równowartości 100 mld dol. W jakiej sytuacji są dziś Rosjanie? Zachód zamroził ich rezerwy w zachodnich walutach. Jedyne, co Rosjanom pozostaje, to właśnie juan. Chcieliby część tych rezerw sprzedać, aby wesprzeć rubla. Chińczycy się na to nie zgadzają. Nie wchodząc w technikalia, wystarczy powiedzieć, że boją się, iż wpłynie to na kurs ich waluty. Rosjanie powoli wchodzą więc w kontrolowany chiński system walutowy i aby mieć kontrolę nad własną walutą, muszą pytać Chińczyków o zdanie. To dobry przykład, jak odcinanie się od Zachodu powoduje wpadnie Rosji w pole grawitacyjne Pekinu.

Rozmawiał Tomasz Walczak

Sonda
Czy twoim zdaniem Władimir Putin ukrywa chorobę?