Tadeusz Zwiefka dla Super Expressu: Wyrzucam sobie, że nie rzuciłem legitymacją PZPR

2014-03-29 3:00

Nie skaczę z radości z trzeciego miejsca - mówi szef kampanii PO

"Super Express": - Pije pan w samolocie?

Tadeusz Zwiefka: - Zdarza się. Piwo, lampkę koniaku.

- I później na widok barczystego, niemieckiego celnika mówiącego "raus" mówi pan "danke"?

- Rozumiem intencje, ale chcę podkreślić, że wielu moich znajomych z europarlamentu, w tym Niemców, zgłaszało wiele uwag do pracy nie tylko celników, ale i pracowników lotniska we Frankfurcie.

- Celników pan lubi, ale niemieckich dziennikarzy już nie.

- Lubię. Nie lubię nierzetelnych dziennikarzy.

- Był pan gwiazdą reportażu telewizji RTL o nieuczciwych europosłach, którzy rano zjawiają się, żeby pobrać dietę za dzień pracy, po czym uciekają do kraju.

- Tamten reporter RTL zadawał pytanie: czy w dniu, w którym posłowie opuszczają miejsce pracy, mogą podpisać listę i podpisać dietę. Chodziło o dzień, kiedy nie było już obrad sesji plenarnej.

- I wielu europosłów, w tym pan, rano pobierało dietę i wyjeżdżało do kraju.

- Postępowaliśmy zgodnie z prawem i regulaminem, który mówi, że w dniu, w którym znajduję się w mieście mojej pracy albo podróżuję, należy się dieta. W mediach przedstawiano to jednak tak, że poseł wziął dietę i uciekł z obrad, zamiast na nie pójść.

- Branie pieniędzy za dzień, w którym wyjeżdża pan z Brukseli o 7 rano, jest fair?

- Jest zgodne z prawem i regulaminem.

- Dlaczego więc nie powiedział pan tego do kamery, tylko uciekał przed dziennikarzami do windy? I rzucił: "to nie pańska sprawa"?

- To jest odpowiednio zmontowane, sam pracowałem w telewizji i wiem, jak się montuje materiały. Jakiś gość podbiegł, nie przedstawił się i rzucił: "idziesz się podpisać, żeby wziąć pieniądze?" Natomiast później, kiedy się przedstawił, rozmawialiśmy kilka minut i tłumaczyłem, co robię.

- W mediach kursują też inne fragmenty z pana udziałem. Z czasów PRL. Do znienawidzonej w tamtych latach TVP trafił pan w stanie wojennym.

- Znienawidzona była nie TVP, ale sposób przekazu w głównych programach informacyjnych. Telewizja robiła też inne rzeczy. Społeczne i rozrywkowe...

- Fragment, w którym pyta pan chłopa na polu o ocenę XIII Plenum KC PZPR, uznałem za mało rozrywkowy. Choć może nie doceniam subtelności rozrywki w TVP lat 80.

- Wie pan, to jest zaledwie kilka fragmentów wyciągniętych z całej mojej 20-letniej pracy w TVP.

- Jak odpowiedziałby pan na pytanie: jak pan ocenia dorobek XIII Plenum KC PZPR?

- Dziś już nie pamiętam, czego dotyczyło owo słynne Plenum, ale skoro pytałem o to chłopa, to być może były to sprawy związane z rolnictwem?

Zobacz też: Zwiefka zastąpi Protasiewicza. Obu skompromitowali Niemcy

- Awansu na szefa kampanii PO pogratulował panu Marek Barański, uchodzący za głównego obok Urbana propagandzistę Polski Jaruzelskiego. Odnosząc się do lat spędzonych w "Dzienniku" napisał: "pracowaliśmy razem, do głowy mi nie przyszło, że Tadek, któremu jako wydawca pisałem teksty do czytania, zajdzie tak wysoko". Pamięta pan tamte teksty?

- Niestety, nie. Marka poznałem już w latach 90., kiedy pracował w tygodniku "Nie", a ja w "Wiadomościach". W tym przypadku pomylił mnie z kimś innym.

- Do PZPR wstąpił pan w 1976 roku i był w niej do końca?

- Tak.

- W 1976 roku, kiedy potępiano warchołów z Radomia, kiedy trudno już było mieć złudzenia wobec PRL?

- Byłem młodym lewicowcem, z nastawieniem socjalno-społecznym. Lubiłem aktywność, chciałem działać. I to był jedyny powód.

- Za czasów Solidarności i w stanie wojennym wielu ludzi o poglądach lewicowych rzucało legitymacją i odchodziło z PZPR.

- I do dziś sobie to wyrzucam. Nie pamiętam, co mną wtedy kierowało... To jest moja osobista zadra.

- Jeżeli nie dostanie się pan do Brukseli przez dopiero trzecie miejsce na liście, będzie zadra do Donalda Tuska?

Czytaj również: Zwiefka pozywa szefa Radia Maryja

- W pierwszych wyborach też startowałem z trzeciego miejsca i udało mi się dostać. Tak się złożyło, że na listach PO znalazło się wielu ministrów i ekspertów. Do naszego regionu skierowano ministra Rostowskiego. Ze względu na zasadę "suwaka" drugie miejsce na liście przypadło kobiecie, Otylii Jędrzejczak.

- Premier uznał, że niechciany w rządzie minister i ekspertka od pływania będą lepszymi europosłami niż pan?

- Nie odbieram tego jako oceny mojej pracy.

- W oczach wyborców miejsca na liście są jakimś kryterium oceny.

- Z radości oczywiście nie skaczę, ale trzecie miejsce też pozwala realnie myśleć o zwycięstwie.

- Nie jest tak, że po pańskiej nominacji kampanią będzie kierował i tak ktoś inny? Np. Michał Kamiński?

- Nie, Michał ma swoją kampanię na Lubelszczyźnie.

- Donald Tusk sugerujący, że jak PO nie wygra, to może być wojna i dzieci nie pójdą 1 września do szkół, "jedzie" raczej Kamińskim, nie Zwiefką.

- To bardzo literalne odczytanie premiera. Dziś nie jesteśmy już pewni, w jakim kierunku rozwinie się sytuacja za naszą wschodnią granicą. Nie możemy już spokojnie powiedzieć, że pokój jest dany nam raz na zawsze.

- Ale co do tego mają eurowybory?

- Jest wiele ugrupowań, które są wręcz za rozpadem Unii i ich popularność rośnie. To może mieć wpływ na kształt przyszłej polityki europejskiej, na paraliż decyzyjny.

- Upieram się, że marginalny. Wypowiedź premiera Tuska sprawia jednak wrażenie, że manipuluje albo stracił kontakt z rzeczywistością. I ktoś taki przychodzi do rodziców dzieci niepełnosprawnych, tłumacząc im, że trzeba stąpać po ziemi i Polski nie stać na 1200 zł wsparcia...

- Budżet nie jest z gumy. W sytuacji kryzysu musi być skonsolidowany i wszelkich dodatkowych wydatków nie możemy po prostu, ot tak, dopisać.

- Z punktu widzenia Belgii wsparcie dla takich rodziców poniżej 1200 zł nie lokuje nas gdzieś w Trzecim Świecie?

- Proszę porównywać Polskę do całej Europy, a nie tylko bogatego Zachodu.

- Porównuję. Polska z poparciem Donalda Tuska i PO ubiega się o zimowe igrzyska olimpijskie. Kosztują one co najmniej kilka miliardów euro, zazwyczaj się nie zwracają. Tymczasem Niemcy i Szwedzi uznali, że ich na te igrzyska nie stać! Komu premier Tusk "zabierze", żeby zrobić igrzyska? Może jednak stać nas na 1200 zł dla tych rodziców?

- Perspektywa tych igrzysk jest dość odległa...

- Ale wciąż groźna. Konkurują z nami wahające się Norwegia i Kazachstan. Też ich stać.

- Do tej pory nikt nie podjął jeszcze decyzji, że na igrzyska nas stać.

- Premier mówi, że jest entuzjastą tego pomysłu.

- I ja też byłbym dumny, gdyby taka impreza się w Polsce odbyła.

- A nie byłby pan bardziej dumny, gdyby rodzice dzieci niepełnosprawnych nie musieli błagać w Sejmie o zrównanie ich świadczeń z 1200 zł?!

- Powtarzam, nie traktujmy tych igrzysk jako pewnika. Musimy dopiero policzyć, czy te wydatki są przez nas do udźwignięcia.

Tadeusz Zwiefka

Szef kampanii do europarlamentu Platformy Obywatelskiej

Polub se.pl na Facebooku

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki