- To prawda, ale dlaczego akurat Powstanie?
- Symbolika związana z Solidarnością, z walką z komuną jednak mocno się rozmyła w bieżącej polityce, sporach partyjnych. Nie jest tak wyrazista i jednoznaczna, jak symbolika Armii Krajowej, Polski Walczącej. W tym przypadku nie ma sporów o bohaterstwo. To jest legenda krążąca wśród ludzi, ale także wciąż żywa. Powstańcy wciąż żyją i nie są jak jacyś mityczni woje Chrobrego. I są to ludzie, którzy walczyli, będąc często w tym samym wieku, co młodzi, którzy się tym interesują. Jest to też dość naturalne...
- Dlaczego naturalne?
- Historia AK i powstańców nie jest historią, której należy się wstydzić. Jest chwalebna, piękna, na brak ciekawych i atrakcyjnych wydarzeń w dziejach Polski nie można narzekać. Nasza historia pokazuje, że nie pozwoliliśmy się wytłuc bez wystrzału. Polskie Państwo Podziemne to był milion ludzi pod okupacją znacznie cięższą niż w innych krajach! Tylko u nas za ukrywanie Żydów groziła kara śmierci dla całych rodzin. Jest co przypominać.
- Na Powstanie Warszawskie, a raczej na decyzję o jego wybuchu, wielu jednak narzeka. Także na prawicy.
- To jest temat na wielogodzinną debatę. Owszem, Powstanie nie było wojskowym triumfem, ale ubieranie tego w ton kompletnie nieadekwatny do tego, co się wówczas wydarzyło, nawet mnie oburza. Niestosowne byłoby zamykanie komuś ust, ale mam wrażenie, że wielu publicystów poczyna sobie z tematem Powstania zbyt lekkim tonem. Siedząc wygodnie w kapciach, 70 lat później i kalkulując, jak dobrze taka książka się sprzeda. Warto też zwrócić uwagę na to, jak ze swoimi tragediami obchodzi się choćby naród żydowski. Olbrzymie tragedie potrafią przekuć w coś, co im służy. Krytykom, którzy wieszają psy na Powstaniu, poleciłbym książkę rosyjskiego historyka Nikołaja Iwanowa "Powstanie Warszawskie widziane z Moskwy".
- Ci, którzy atakują przypominanie klęsk i "modę na straceńczą śmierć", twierdzą, że to nie jest dobry wzór dla młodych.
- Pozytywny przekaz o Powstaniu, o Żołnierzach Wyklętych przynosi niesamowicie istotny, gigantyczny zysk. Powstają hurtowo stowarzyszenia, kluby historyczne. Ludzie zaczynają sami z siebie poprzez historię interesować losami swojej ojczyzny. A to ma istotny wpływ na współczesność. Dzięki temu nie musimy dać się zatyrać za grosze, jako tania siła robocza, w swoim własnym kraju! Co jest ważniejszego od tego?!
- Kolejny zarzut brzmi tak, że jest to rosnąca popularność, ale zarazem jest to "stadionowo-chuligańskie".
- Zarzut, że patriotyzm to niemal faszyzm, brzmi jednak mocno bierutowsko. W dodatku to zarzut nietrafiony. Szczerze mówiąc, na stadionie piłkarskim byłem raz w życiu, i to nie na meczu. Nie jestem kibicem żadnego klubu. Grałem po mniej więcej 100 koncertów rocznie i widziałem, kto przychodzi na te koncerty. Kibiców widziałem na krakowskim Marszu Żołnierzy Wyklętych, ale była to proporcjonalnie mała grupa. Przeważali młodzi ludzie, rodziny z dziećmi.
Zobacz: Szewach Weiss o Kulczyku: Bez niego nie byłoby Muzeum Historii Żydów Polskich