Tadeusz Płużański: Żarty z Holocaustu

2011-10-29 14:00

Pomnik upamiętniający Polaków ratujących Żydów podczas II wojny światowej stanie w przyszłym roku na pl. Grzybowskim w Warszawie. To miejsce jeszcze w 2008 r. wymarzył sobie ówczesny sekretarz ROPWiM (Rady Ochrony Pamięci Walki i Męczeństwa) Andrzej Przewoźnik. Wymarzył nieprzypadkowo, bo tu, w kościele pw. Wszystkich Świętych, który w czasie niemieckiej okupacji znajdował się w granicach getta, Polacy ukrywali Żydów. Ukrywali dzięki księdzu Marcelemu Godlewskiemu - przedwojennemu endekowi, przez niektórych do dziś uważanemu za antysemitę.

Przewoźnik odsłonięcia pomnika nie doczekał - zginął tragicznie w katastrofie smoleńskiej. Ale idea została. Decyzję o budowie przegłosowali ostatnio stołeczni radni PO i PiS, dając prawdziwy popis szacunku dla pięknej idei, a przede wszystkim ludzi ratujących swoich sąsiadów. Inaczej niż trzy lata temu, kiedy PO, wspierana przez lewicę, projekt odrzuciła.

"Ten pomnik nie powinien budzić żadnych kontrowersji" - przekonywał radny Maciej Maciejowski z PiS. Ale kontrowersje jednak budzi. Radni SLD do dziś podpierają się opiniami warszawiaków, którzy nie chcą na pl. Grzybowskim myśleć o przeszłości, tylko wypoczywać na ławeczkach przy szumie spadającej wody. Ale ten szum sprzyja przecież refleksji. Tak czy inaczej pomnik stanie nie na środku placu - jak pierwotnie planowano - ale tuż przy kościele. Obok, na ścianie Wszystkich Świętych ma się znaleźć tablica z nazwiskami 10 tys. Polaków - właśnie tych ratujących. I te nazwiska wywołały największy sprzeciw ludzi, których - wydawałoby się - trudno posądzać o takie nastawienie. Bo "kto i jak tę listę zweryfikuje?" - zadumał się na łamach "Gazety Wyborczej" Władysław Bartoszewski. "Liczba wywołuje kontrowersje" - skwapliwie podchwycił Tomasz Urzykowski, autor wątpiącego artykułu. Zamiast cieszyć się z prostej zasady, że im więcej ratujących, tym więcej ratowanych, ogłoszono skandal. Bo Instytut Yad Vashem przyznał tytuł Sprawiedliwy wśród Narodów Świata "tylko" 6350 osobom. I choć dr Dariusz Libionka, historyk Holocaustu, nieśmiało dodał, że "ratujących Żydów było więcej niż odznaczonych przez Yad Vashem" (a prawda to oczywista, bo np. nigdy o medal się nie starali albo ratowani nie żyją), "Wyborcza" okazała się nieugięta. Bo im nie jest wszystko jedno, ilu Polaków ratowało Żydów. A zbyt dużo nie mogło, bo podważa to religię Holocaustu.

Pretekst do ataku wymyślono taki: "Komitet szuka nazwisk na własną rękę. Pracują nad tym doktoranci Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego pod kierunkiem prof. Jana Żaryna". Dla Bartoszewskiego to "samozwańcze gremium", a "pan Jan Żaryn jest przedstawicielem silnie prawicowego nurtu politycznego". Bo głos mogą mieć tylko historycy "apolityczni", czyli uznawani przez "GW". Na koniec Bartoszewski trysnął szyderczym jadem: przecież ratujących mogło być nawet 10 mln. Tylko czy takie żarty z Holocaustu przystoją? I na nic zdały się apele "samozwańczego" profesora Żaryna o sprostowanie, że jego słowa okaleczono, wyrwano z kontekstu.

Ale czego się spodziewać po "Wybiórczej". Wcześniej nie poparła apelu córki gen. Fieldorfa "Nila" o "upamiętnienie Żydów, którzy z narażeniem życia ratowali Polaków z rąk NKWD-UB i KGB-SB w latach 1939-1989, szczególnie w okresie okrutnej sowieckiej okupacji Kresów oraz w pierwszym dziesięcioleciu po wojnie". Skoro na Czerskiej nie chcą stawiać pomników ani heroicznym Polakom, ani Żydom, to właściwie komu? Jednak tylko ofiarom? A przecież tak nie lubią martyrologii...