Tadeusz Płużański

i

Autor: Mariusz Grzelak

Tadeusz Płużański: Wstyd elit

2013-02-16 10:33

Za nami rocznica wybuchu powstania styczniowego, obchodzona przez władze jakby wstydliwie. Nie usłyszeliśmy nawet, przeciw komu wybuchło. A mała Litwa odwrotnie - jakoś nie boi się czcić klęsk z Rosją.

Za dwa tygodnie Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych, obchodzony po raz trzeci jako święto państwowe dzięki śp. prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu i śp. prezesowi IPN Januszowi Kurtyce. Jednak większość Polaków nadal nie wie, o co chodzi. Co to za żołnierze? Kto ich wyklął? 8 marca, wiadomo - Dzień Kobiet, ale 1 marca? Bo w ubiegłych latach przywódcy i główne media woleli świętować bez rozgłosu. Zamiast kampanii informacyjnej ściszony głos, znów jakby wstydliwy, że ten 1 marca to na pamiątkę zamordowania w 1951 r. członków IV Zarządu Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość. Czy któryś z notabli otwartym tekstem powiedział, że uzurpatorska ekipa zainstalowana przez nowego okupanta zabijała Polaków? Szczególnie bohaterów walki z Niemcami? Że strzelała w tył głowy, bo była sowiecka, a nie polska? Nie słyszałem, aby ktoś z wyżyn naszej krainy miłości przywołał słowa komendanta WiN płk. Łukasza Cieplińskiego (gryps z celi śmierci): "Zrobili ze mnie zbrodniarza. Prawda jednak wkrótce zwycięży. Nad światem zapanuje idea Chrystusowa, Polska niepodległość - a człowiek pohańbioną godność ludzką - odzyska".

Jak będzie w tym roku? Adam Michnik już ważył racje morderców i patriotów. A co zrobi Seweryn Blumsztajn? Znów - jak w poprzednią rocznicę - napisze językiem dawnej propagandy, że wyklęci to bandyci? "Nie jesteśmy żadną bandą, tak jak nas nazywają zdrajcy i wyrodni synowie naszej Ojczyzny. My jesteśmy z miast i wiosek polskich" - odpowiedziałby Zygmunt Szendzielarz "Łupaszka", dowódca V Brygady Wileńskiej AK. Odpowiedziałby, ale jego też zamordowali.

Ale oni znów będą nam wmawiali, że po 1945 r. mieliśmy w Polsce wojnę domową. Bratobójczą. Przez gardło im nie przejdzie, że garstka niepodległościowców kontynuowała beznadziejny bój z potęgą moskiewskiego imperium. Tak jak w 1863 r. Przemilczą, że antykomunistyczne powstanie wyklętych to dalszy ciąg tej samej polskiej tradycji insurekcyjnej przeciwko ciemiężycielowi ze Wschodu. Dla elit II RP był to powód do dumy. "Elity" III RP wstydzą się. Wstydzą się własnych życiorysów? Że jeszcze ktoś "pogrzebie"?

I nie dziwię się (post)komunie, bo jej zawsze bliżej do Moskwy niż Warszawy. Ona będzie krzyczała, tak jak w 2006 r. przeciw uznaniu przez Sejm RP "Łupaszki" za bohatera. Żal mi ludzi dawnej Solidarności, którzy dostali szansę kontynuowania polskich zrywów, a dziś polskie zrywy opluwają. Szczególnie powstanie styczniowe, warszawskie i wyklętych. Im dedykuję słowa prof. Henryka Elzenberga: "Wartość walki tkwi nie w szansach zwycięstwa sprawy, w imię której się ją podjęło, ale w wielkości tej sprawy".

A Państwu polecam specjalny dodatek poświęcony Żołnierzom Wyklętym, już 28 lutego z "Super Expressem".