Tadeusz Płużański

i

Autor: Mariusz Grzelak

Tadeusz Płużański: Świat nie chce słyszeć

2013-10-26 6:15

Trybunał w Strasburgu orzekł, że nie może ocenić rosyjskiego śledztwa ws. zbrodni katyńskiej. Odrzucił tym samym wszystkie zarzuty krewnych ofiar NKWD pod adresem Rosji. Okazało się, że trwające 15 lat (!!!) śledztwo było rzetelne, mimo że zakończyło się umorzeniem, mimo że nie przekazano nam dokumentów, nie podano imiennych spisów ofiar, nie wykryto sprawców, że rodziny oficerów zostały potraktowane z buta, a Rosja bezczelnie uznała, iż mord katyński nie był zbrodnią wojenną. Czyli nasi zdradziecko pojmani i skrytobójczo zamordowani żołnierze byli pospolitymi przestępcami. 22 tysiące polskich bandytów!!!

Takie stanowisko Moskwy znamy od lat, teraz niestety potwierdził je europejski trybunał. Szkoda, że nie orzekł jeszcze, że Polaków zamordowali Niemcy. To byłoby postawienie kropki nad "i", ostateczna kapitulacja przed wielkoruskim imperializmem. Polska po raz kolejny poniosła klęskę. Bo najpierw zamordowano ludzi, a teraz pamięć o nich. I nie zmienią tego łagodzące słowa Witomiły Wołk-Jezierskiej, córki zastrzelonego oficera, że "osiągnęliśmy jednak to, że o Katyniu się mówi". To tak, jakby powiedzieć, że o Katyniu stało się na świecie głośno dzięki tragedii smoleńskiej. A świat po prostu nie chce słyszeć o Katyniu, aby nie podpaść Putinowi. Tak samo, jak w czasie wojny Anglosasi kazali nam wyciszać sprawę w obawie przed gniewem Stalina.

Świat nie chciał również słyszeć o Józefie Franczaku, "Lalku", ostatnim Żołnierzu Wyklętym, zabitym przez SB i ZOMO 21 października 1963 r. (niemal 20 lat po wojnie!!!) i 200-tysięcznej konspiracji niepodległościowej. Nie pomógł nam w walce z sowieckim okupantem, legalizując narzuconą nam siłą stalinowską władzę. Dlatego do dziś jej spadkobiercy mogą kłamać, że Franczak był terrorystą (Tadeusz Iwiński, SLD), a pomniki należy stawiać jego oprawcom (Marek Balt, też SLD). I jak tu się dziwić dziennikarzowi Najsztubowi, który boi się polskiej młodzieży, odwołującej się do Żołnierzy Wyklętych. Bo znów zaczną "wyimaginowanych okupantów zabijać". Najsztub słucha i powtarza.

Tymczasem, jeśli obecne władze promują bohaterów, robią to w absolutnej ciszy, jakby wstydliwie. Jak w przypadku awansu rotmistrza Witolda Pileckiego na stopień pułkownika przez MON. Na zamknietą uroczystość nie zaproszono mediów. Czy w ten sposób można "formować charaktery żołnierzy Wojska Polskiego" - jak bez żenady stwierdził minister Siemoniak?

Ale bohaterem ma być nie Franczak, Pilecki, tylko Jaruzelski, który również bez żenady w prostych, żołnierskich słowach streścił "Super Expressowi" swój heroiczny życiorys: "Syberia, praca w tajdze młodego chłopaka, potem front, zwiadowca na pierwszej linii, ranny; potem jeszcze te wszystkie wydarzenia...". A te "wszystkie wydarzenia" to wieloletnia wiernopoddańcza służba sowieckiemu okupantowi, zwalczanie Żołnierzy Wyklętych, pamięci Franczaka i Pileckiego, zakłamywanie Katynia, stan wojenny. Do rozpatrywania zbrodni wojennych właściwy jest Trybunał w Hadze. Ale o tym świat też nie będzie chciał słyszeć.

Nasi Partnerzy polecają