Ten sam organ rozpisał konkurs na pomnikowego Rzeszowskiego Brzydaka, samemu typując m.in. odsłonięty jesienią 2010 r. pomnik ks. Jerzego Popiełuszki: "Postać spętana sznurem i obciążona kamieniami, zawieszona nad ziemią, straszy małe dzieci przy wejściu do kościoła Matki Bożej Saletyńskiej". A co, kapelan Solidarności ma śmiać się od ucha do ucha, tonąc w nurtach Wisły zmaltretowany wcześniej przez komunistycznych bandytów? Żeby nie straszyć dzieci?
Ale organ straszy od dawna. "Postrach z Pragi" - tak przed laty określił pomnik Ofiar Stalinizmu w miejscu dawnej ubeckiej katowni przy ul. Namysłowskiej w Warszawie: "Osuwająca się postać w wyłomie w murze z daleka może przestraszyć". Czy blady strach znów padł na dzieci? Tego się nie dowiemy. I dalej o postaci: "Niektórzy biorą ją za łobuza kryjącego się z nożem za węgłem. Inni twierdzą, że to pijany łapiący równowagę". Kim są ci "niektórzy" i ci "inni" - ich też nie poznamy. Ale organ zawyrokował: pomnik "jest jak senny koszmar. Przerażający i brzydki". De gustibus non disputandum est, ale zadziwiający jest ten strach organu przed konkretnymi monumentami - akurat tymi, które opowiadają o polskiej historii.
Kolejny przykład. W 2003 r. w Lublinie stanął pomnik majora Hieronima Dekutowskiego "Zapory" - cichociemnego, dowódcy AK i WiN na Lubelszczyźnie. Stanął u podnóża zamku, gdzie najpierw Niemcy, a potem Sowieci mordowali Polaków. A organ tak to uczcił: "Podczas budowy pomnika na placu Zamkowym budowlańcy uszkodzili odsłonięte podczas prac fundamenty starej żydowskiej kamienicy. W obronie pozostałości po zniszczonym przez hitlerowców tzw. mieście żydowskim stanęli profesorowie, artyści, archeolodzy". I na takie dictum organ "nie miał wyjścia": musiał domagać się przeniesienia pomnika. Na szczęście - bezskutecznie.
Ów strach organ nazywa czasem "kontrowersjami". Bo "kontrowersyjna" jest - zdaniem organu - propozycja dodania do nazwy stacji metra Świętokrzyska - członu PAST-a. Propozycja przegłosowana ostatnio przez stołecznych rajców. Oczywiście, dla zmylenia wroga, politrucy organu z lubością piszą: Pasta bądź wielkimi literami: PASTA, żeby kojarzyło się z produktem do czyszczenia butów, a nie z Polską Akcyjną Spółką Telefoniczną (PAST). I szydzą, że na domiar złego litera "P" ma być w kształcie kotwicy Polski Walczącej. Bo o gmach PAST-y toczyliśmy podczas Powstania Warszawskiego zażarte walki z broniącymi się w środku Niemcami. Ale lepiej historię przekuć w kpinę. Jednak gdyby np. przystanek tramwajowy "Cmentarz Żydowski" ktoś chciał przemianować na "Kolska"- też byłoby do śmiechu?
Zainicjowaną przez siebie zabawę organ próbował uwiarygodnić stwierdzeniami: "Internet trzęsie się ze śmiechu" i wmawiał, że PAST-a "ośmiesza uczestników Powstania Warszawskiego". Choć ci przeciwnie - poczuliby się docenieni. Ale organ nie dawał za wygraną i obwieścił, że radni "od dawna robią wszystko, by wkupić się w łaski kombatantów". O zgrozo, nawet radni PO: "Może warszawska Platforma w swoich zabiegach o poparcie kombatantów dostrzeże, że w naszym mieście jest grupa mieszkańców zmęczonych nazewniczym cierpiętnictwem?". A dodatkowo to "cierpiętnictwo" kosztuje - tak zawsze alarmuje organ, gdy nie jego bohaterów się upamiętnia.
Ale czemu organ - nie muszę chyba pisać jaki - ma wychodzić przed szereg, skoro nawet dla prezydenta - historyk - od 70. rocznicy przemianowania Związku Walki Zbrojnej na Armię Krajową ważniejsze są przypadające tego samego dnia (14 lutego) walentynki?