Tadeusz Płużański: Platforma apolityczna

2013-04-13 10:35

Smoleńsk znów został upolityczniony - taka była główna propagandowa teza mainstreamowych mediów w trzecią rocznicę tragedii 10 kwietnia. "To przemówienie ewidentnie polityczne, wykorzystujące retorykę wiecową" - oceniła słowa Jarosława Kaczyńskiego na Krakowskim Przedmieściu "Gazeta Wyborcza".

Kto upolitycznia katastrofę? Oczywiście PiS. A Platforma? Ależ skąd! Ona niczego nie upolitycznia. Czy szanowni komentatorzy chcą przez to powiedzieć, że PO nie jest złożoną z polityków partią? Że nie działa politycznie? Że nie gra Smoleńskiem? Chyba że ci naiwniacy rzeczywiście wierzą w PR-owskie slogany typu: "Nie róbmy polityki. Budujmy".

Bo kim jest Jerzy Miller, firmujący smoleński raport, były szef MSW, a dziś wojewoda małopolski? Politykiem. Kim jest Ewa Kopacz, była minister zdrowia, która zasłynęła nieprawdą o przekopaniu na metr w głąb smoleńskiej ziemi? Politykiem. A Donald Tusk, który 10 kwietnia wolał stanąć na podium przed Nigeryjczykami niż twarzą w twarz z "ludem smoleńskim". To nie była wizyta polityczna?

W tym roku mainstream skupił się na dorzynaniu nowego raportu Macierewicza. Bo prezentacja była nudna (a te wcześniejsze - Anodiny czy Millera niby wystrzałowe?). Bo tezy fałszywe i wewnętrznie sprzeczne. "Każda opinia może być błędna, jeśli opiera się na niepełnych danych" - obwieścił Maciej Lasek, szef Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych (a komisja Millera/Laska dostała wszystko od Rosjan? Gdzie czarne skrzynki, gdzie wrak?). Wniosek: "PiS-owscy pseudoeksperci" nie mają żadnych dowodów (a jakie ma władza? Te o błędach pilotów? Naciskającym na nich pijanym generale Błasiku? I prezydencie, który ich zabije, jeśli nie wylądują? A może kluczowym dowodem jest niezbadana nawet "pancerna" brzoza?).

Ale ekspertami mogą być tylko członkowie komisji Millera albo ci występujący w "GW" i TVN. I nigdy, mimo zaproszeń, nie wezmą udziału w żadnej konferencji smoleńskiej z "pseudoekspertami". "Może zróbmy jeszcze zapasy w kisielu" - ocenił taki pomysł Lasek. Bo rodzimi, wyselekcjonowani przez władzę - dlatego "apolityczni" - specjaliści nie będą "się zniżali" do poziomu prawdziwie niezależnych naukowców (doktorów, profesorów) z renomowanych zachodnich uczelni. Ekspert "Skrzydlatej Polski" nie będzie rozmawiał z ekspertem NASA czy Boeinga.

Pozostaje zatem kwestia upamiętnienia. W jednym z kabaretów Donald Tusk pytany o pomnik na Krakowskim Przedmieściu, odparł, że tak jak książę Józef - chciałby zostać uwieczniony na koniu. Kabaret mamy też w Smoleńsku. Rosyjska telewizja NTV poinformowała, że żaden pomnik Polaków nie powstanie, dopóki smoleński gubernator nie ekshumuje ciał poległych w II wojnie światowej radzieckich żołnierzy. Ciekawe, że zginęli akurat w miejscu upadku tupolewa przy lotnisku Siewiernyj. I jeszcze jedna kabaretowa informacja. Kremlowskie "Izwiestia" nie zgadzają się, aby na monument przeznaczyć 10 hektarów ziemi, bo to teren większy od placu Czerwonego. Sęk w tym, że Polska wcale takich roszczeń nie zgłasza. "Apolityczna" Platforma, ustami ministra niepolityka Zdrojewskiego oznajmiła przecież, że pomnik ma być prosty i lakoniczny, aby nie urazić niczyich uczuć. Bo po co drażnić uczucia Wielkiego Brata? "Nie róbmy polityki. Budujmy".