I jeszcze Edward Ligocki, pisarz: "W mieście wrzało jak w ulu. Nie da się żadnym piórem opisać radości społeczeństwa. Austrię cesarską diabli już wzięli, wskrzeszona Polska wbiegła w mury Krakowa. Wszędzie na ulicach, w lokalach publicznych, w domach prywatnych przewalała się fala radości".
Czy dziś w święto niepodległości odzyskanej w 1918 r. po 123 latach zaborów, a potem po latach hitlerowskiego i sowieckiego zniewolenia przez Polskę przelewa się fala radości? Nie. Bo jesteśmy krajem faszyzmu. Bo ta wszechpolska ideologia nienawidzi i wyklucza. Ilu jest dyskryminowanych. Lewacy, geje, lesbijki, anarchiści, feministki, obrońcy zwierząt. Ci wszyscy uciśnieni muszą odebrać faszystom zawłaszczone przez nich święto niepodległości. Bo jak wiadomo, o wolność Polski walczyły osoby o odmiennych orientacjach. Kolorowa Niepodległa - niech żyje! Najlepiej odebrać wstrętne święto przy pomocy ZOMO i SB - jak w stanie wojennym. I zamknąć na miesiąc - jak Bronisława Komorowskiego 11 listopada 1979 r. za manifestację przed Grobem Nieznanego Żołnierza. Ale dziś - gdy już można manifestować legalnie - prezydent w Marszu Niepodległości nie idzie. Przecież byłby faszystą!
Wtedy była radość, dziś jest upokorzenie. Upokorzenie patriotów, którym odmawia się prawa do świętowania niepodległości. Których Kolorowa Niepodległa wpycha do ciemnogrodzkiego getta, a może jeszcze dać w mordę. Boją się nawet stróże bezpieczeństwa, czy jakiś Biedroń znów nie zechce wyciągnąć im pałki. Upokorzenie tym większe, że niepodległość w tym roku "umiędzynarodowiono". Niemieckie bojówki - "willkommen!". Ta "pokojowa" Antifa to odwet za rozbrajanie ich dziadków na ulicach Warszawy w 1918 r.? Szkoda, że do rozbijania "faszystów" nie sprowadzono jeszcze zadymiarzy z Rosji i Austrii. Znów mielibyśmy trzech zaborców. A władza na tę hucpę nic. Może naprawdę są na emigracji?
Razem z brygadami międzynarodowymi idą dziennikarze, filozofowie, aktorzy wymieszani z celebrytami. Jak w Święto Pracy. Szyc, Karolak, Pszoniak. Przedstawiciele kobiet - Wolszczak, Dudziak, Dancewicz, Tokarczuk. Bo dla nich Polska "nie jest pępkiem świata, a świat "nie jest biały, lecz kolorowy i wielokulturowy". Wielokulturowość zamiast polskiej kultury, zamiast niepodległości! Flaga tęczowa zamiast biało-czerwonej!
Po drugiej stronie AK-owcy i NSZ-towcy, żołnierze "Zapory" i "Uskoka", więźniowie polityczni PRL, czyli właśnie - w świetle komunistycznej propagandy - "faszyści". Nie ma tylko reprezentantów "faszystowskich" władz londyńskich, bo ostatni zginął w Smoleńsku. Polscy narodowcy (nie mylić z hitlerowskimi narodowymi socjalistami) idą razem z piłsudczykami. Absurd, chichot historii? Nie, bo "faszystów" Dmowskiego i Piłsudskiego wiele dzieliło, ale łączyło najważniejsze - idea wolnej Polski. I tylko żal prezesa AK-owców Stanisława Oleksiaka, który musiał się tłumaczyć, dlaczego jest po stronie niepodległości.
Najsmutniejszy był jednak apel "prawdziwych demokratów" - Bugaja, Libery, Gawina, podchwycony natychmiast przez niektóre media, żeby 11 listopada pójść na cmentarz. Czy tam jest miejsce polskiej niepodległości?