Tadeusz Płużański komentuje: Nie kanonizujmy Jaruzelskiego

2014-04-22 4:00

Świąteczne gazety dużo miejsca poświęciły Janowi Karskiemu w związku ze zbliżającą się 100. rocznicą jego urodzin. Ten emisariusz władz Polskiego Państwa Podziemnego, bohaterski świadek Holocaustu, prosił ogarnięty II wojną świat, aby powstrzymał Niemców przed mordowaniem Żydów, ale świat nie chciał uwierzyć, a tym bardziej pomóc. Amerykański "Newsweek" określił go mianem jednej z najwybitniejszych postaci XX wieku, a w 1998 r. otrzymał nominację do Pokojowej Nagrody Nobla. O tym wybitnym Polaku głośno było również po jego śmierci. W 2012 r., podczas wręczania medalu na ręce Adama Daniela Rotfelda, prezydent Obama użył kłamliwego określenia "polskie obozy koncentracyjne", za które potem przepraszał.

Za chwilę kanonizacja innego wybitnego Polaka - Karola Wojtyły znanego światu jako papież Jan Paweł II. O życiu, przymiotach i cudach Ojca Świętego powstają książki i filmy. To papież otwarty na świat, który rozwinął naukę społeczną Kościoła, prowadził dialog z innymi religiami, wreszcie - zdaniem światowych ekspertów - przyczynił się do obalenia największego XX-wiecznego demona, czyli sowieckiego komunizmu. Wojtyła to także wrażliwy człowiek, erudyta, filozof, dramaturg i poeta.

I w końcu mamy... Wojciecha Jaruzelskiego. Człowieka, który z wyjątkiem swojego dziecięcego, łagiernego epizodu całym swoim życiem pokazał, jak bardzo Polski i Polaków nienawidzi. Jeśli ma jakieś zasługi, to właśnie w tępieniu - pod dyktando Moskwy - narodu, z którego wyrósł, i kraju, który go wykształcił. Pod koniec swojego haniebnego życia ten komunistyczny dygnitarz, o rękach splamionych krwią, stał się amoroso. Mam nadzieję, że ten groteskowy epizod, który ma pomóc w sprzedaży książki córki dyktatora, nie przysłoni zbrodni towarzysza generała Jaruzelskiego, za które powinien odpowiedzieć przed sądem.

Polecamy: Brudne sekrety rodziny Jaruzelskich

Polub nas na Facebooku