Skąd cała sprawa? Byłemu komendantowi policji Andrzejowi Matejukowi nie spodobał się nasz artykuł opisujący jego wyjazd służbowymi samochodami we włoskie Dolomity. Generał wytoczył Sławomirowi Jastrzębowskiemu (redaktorowi naczelnemu) i Sylwestrowi Ruszkiewiczowi (dziennikarzowi śledczemu) proces. Wezwania do sądu trafiły na ich prywatne adresy zameldowania.
Wobec tej prywaty zadawaliśmy sobie w redakcji pytanie: w jakim kraju żyjemy? Na Białorusi, na Kubie, w Korei? Ale moim zdaniem wcale nie musimy sięgać tak daleko. Mieliśmy przecież PRL, który łamał prawa człowieka i inwigilował obywateli. I wielu z nas (w tym autor tych słów) mają wiele podstaw, aby twierdzić, że III RP tylko formalnie jest państwem praworządnym i sprawiedliwym. Dużo bardziej, w wielu swoich działaniach, przypomina PRL. Zwłaszcza gdy spojrzymy na działające u nas od kilkudziesięciu lat w niemal niezmieniony sposób służby odpowiadające za porządek i bezpieczeństwo. Tak samo jest zresztą z wymiarem sprawiedliwości, który - instytucjonalnie i osobowo - jest żywcem wyjęty z, wydawałoby się, minionych czasów. Dobrze, że chociaż tym razem sąd stanął na wysokości zadania i podjął niezawisłą decyzję. I że tym razem nie sprawdziła się słynna maksyma stalinowskiego prokuratora Andrieja Wyszyńskiego: "Dajcie mi człowieka, a paragraf się znajdzie". A "Super Express" nie jest "Trybuną Ludu" i możemy temu państwu i tej władzy patrzeć na ręce. I ta władza nam za to rąk nie odrąbie. Przynajmniej nie tym razem.