Tadeusz Płużański

i

Autor: Mariusz Grzelak

Tadeusz Płużański: Autorytety uczciły Smoleńsk

2012-04-14 13:59

W prasie festiwal nonsensów i zwykłego opluwania w wydaniu "autorytetów". Powód? Druga rocznica katastrofy smoleńskiej. Magdalenie Środzie skojarzyła się ona z fast foodem! Filozofka bredziła też coś o Korei Północnej, porównując Kaczyńskich do dyktatorów Kimów. I o Jezusie: "Jezus Chrystus czułby się w tłumie na Krakowskim Przedmieściu równie zagubiony, co wiele ofiar katastrofy, które zostały wciągnięte post mortem w polityczny projekt Kaczyńskiego". Tylko skąd Środa o tym wie, skoro od Jezusa programowo się odcina?

W podobne tony uderzył kolejny znawca Kościoła - Wojciech Maziarski: "Fundamentem sekty smoleńskiej (...) jest przeżycie o charakterze religijnym, nie politycznym. (...) A smoleński Chrystus? Został zdradzony o świcie. Ukrzyżowan umarł i pogrzebion we wraku tupolewa zstąpił do piekieł". Tak, to "religia smoleńska" - zawtórował Sławomir Sierakowski.

Ale skąd w ogóle taki termin? Czy dlatego, że rocznicy towarzyszył krzyż? Przecież on jest obecny w życiu publicznym niemal na co dzień. Czemu ma to służyć? Czy mamy - odnosząc się wyłącznie do katastrof - "religię gibraltarską"? A Amerykanie "religię Lockerbie", czy "religię WTC"? Nie, bo z tamtych tragedii nikt o zdrowych zmysłach się nie śmieje. A ze Smoleńska można, a nawet wypada.

Dziennikarzowi "GW" Waldemarowi Kumorowi już całkiem świecko upamiętnianie śmierci naszej elity z prezydentem na czele przypomina "festyn w remizie z kiepskimi konferansjerami". To "impreza w poetyce zapiewajłów pochodu pierwszomajowego (...) albo dożynek z PRL". Panie Kumór, to nie ten adres: specjalistą od dożynek jest Radek Sikorski.

Katarzyna Kolenda-Zaleska z kolei ubolewała, że w kontekście Smoleńska najwięcej mówi się o Lechu Kaczyńskim, choć "rozważania, jakim był prezydentem, nie mają dziś większego znaczenia". A niby czemu? To po co sama ocenia w kółko prezydenturę Kwaśniewskiego, premierostwo Mazowieckiego czy literaturę Szymborskiej? A potem Zaleska dziwi się, dlaczego nie jest pod Pałacem mile widziana. Odpowiem: bo Pałac był miejscem, gdzie urzędował Kaczyński, którego ona szczególnie nie chce wspominać. Dalej obchodzących rocznicę Zaleska wrzuciła do wspólnego worka pt. "Przemysł pogardy". Czy mówi o stosunku władzy do rodzin smoleńskich? Nie, to rodziny mają być pogardliwe. Szczególnie obecna teraz na Krakowskim Przedmieściu Ewa Błasik.

Nie sposób w tym panteonie mądrali pominąć nieocenionego Jacka Żakowskiego, którego rocznica zapłodniła do szerszych rozważań: "Społeczeństwa istotnie i trwale zmieniają się tylko pod wpływem prawdziwej hekatomby kosztującej życie milionów. (…) Niemcy zmieniły się zasadniczo pod wpływem traumy II wojny. Polacy pod wpływem traumy Powstania Warszawskiego zmienili się częściowo". O co chodzi? Niemcy ofiarą II wojny? Jaka częściowa zmiana Polaków? Ale w tym pseudointelektualnym bełkocie jest metoda - zohydzić Smoleńsk. Działania upamiętniających - choćby byli politykami - nazwać haniebnymi. Fobiami, paranojami, nienawiścią. Porównać do cmentarnych hien! Czy Żakowski mówi o Tusku, Millerze, Kopacz i ich głupotach, np. o przekopanej ziemi na metr w głąb, naciskach na pilotów, pijanym Błasiku i rosyjskiej brzozie? Czy to jest ta "powaga i odpowiedzialność za słowa i czyny", które przypisuje rządzącym? Nie, on mówi oczywiście o Jarosławie. Bo to prezes ma być winny katastrofie i kolejnym rocznicom.