Danuta Siedzikówna z przestępcami nie miała nic wspólnego, choć tak traktowała V Wileńską Brygadę Armii Krajowej "ludowa" władza. Zamordowano ją 28 sierpnia 1946 r. o godz. 6.15 w gdańskim więzieniu przy ul. Kurkowej.
Prócz udziału w "bandzie Łupaszki", czyli niepodległościowym oddziale mjr. Zygmunta Szendzielarza, i nielegalnego posiadania broni, komuniści oskarżyli ją - niepełnoletnią sanitariuszkę (rozstrzelano ją sześć dni przed 18. urodzinami) - o wydanie rozkazu zastrzelenia dwóch funkcjonariuszy UB. Tego "przestępstwa" nie udowodnił jej nawet podległy bezpiece "sąd" i nie potwierdziło dwóch z pięciu zeznających "dobrowolnie" w sprawie milicjantów, którym żołnierze "Łupaszki" darowali życie. Jeden zeznał nawet, że opatrzyła go po walce. Ale dla stalinowskich siepaczy nie miało to znaczenia.
W grypsie do sióstr Mikołajewskich z Gdańska krótko przed śmiercią "Inka" napisała: "Powiedzcie mojej babci, że zachowałam się jak trzeba". W tym zdaniu tkwi jasny podział na dobro i zło. Dobro - po którego stronie do końca stoi "Inka", i zło - komunizm i jego oprawcy.
Szendzielarz, pozostający w konspiracji, tłumaczył w ulotce z marca 1946 r.: "Nie jesteśmy żadną bandą, tak jak nas nazywają zdrajcy i wyrodni synowie naszej Ojczyzny. My jesteśmy z miast i wiosek polskich (.). My chcemy, by Polska była rządzona przez Polaków oddanych sprawie i wybranych przez cały Naród, a ludzi takich mamy, którzy i słowa głośno nie mogą powiedzieć, bo UB wraz z kliką oficerów sowieckich czuwa. Dlatego też wypowiedzieliśmy walkę na śmierć lub życie tym, którzy za pieniądze, ordery lub stanowiska z rąk sowieckich, mordują najlepszych Polaków domagających się wolności i sprawiedliwości".
W śledztwie ubecy pytali Siedzikównę: gdzie jest "Łupaszko"? Swojego dowódcy nie wydała. Do końca pozostała Niezłomna. Przed śmiercią zdążyła jeszcze krzyknąć: "Niech żyje Polska!", "Niech żyje "Łupaszko!".
Słowa Danuty Siedzikówny: "Popatrz, ilu ludzi mogło zginąć. Lepiej, że ja jedna zginę", nie sprawdziły się. W czerwcu 1948 r. UB ostatecznie rozbił Wileński Okręg AK. Major Zygmunt Szendzielarz, skazany na osiemnastokrotną karę śmierci, 8 lutego 1951 r. został stracony w więzieniu mokotowskim w Warszawie.
"Łupaszko" i "Inka" walczyli z dwoma okupantami Polski. Nie tylko dla nich sowiecki terror w polskim wydaniu okazał się nieporównanie gorszy. Miejsca ich potajemnego pogrzebania udało się po latach odnaleźć. Pogrzeb Zygmunta Szendzielarza był wielką manifestacją patriotyczną. Równie piękny będzie miała Danuta Siedzikówna - 28 sierpnia w Gdańsku. Bądźmy tam wszyscy. Zachowajmy się jak trzeba.
ZOBACZ: Zbezcześcili grób Bieruta. Zaskakująca decyzja Ziobry