Wygrał z „polskimi obozami śmierci”
Odegrał kluczową rolę w walce o dobre imię Polski, o to, że nie było polskich obozów koncentracyjnych, tylko niemieckie. To były więzień Auschwitz Karol Tendera, który właśnie od nas odszedł.
Sprawa pana Tendery była momentem zwrotnym. Oliwy do ognia dolali sami Niemcy, którzy nie chcąc wykonywać wyroków sądu i skutecznie przeprosić za kłamstwa o „polskich obozach koncentracyjnych”, sprowadzili na siebie krytykę. Tak narodziła się oddolna akcja „German Death Camps”. Proces Karola Tendery przeciwko oszczercom z niemieckiej telewizji ZDF był precedensowy także dlatego, pierwszy raz obywatel Polski wywalczył przed sądem swoje prawa wobec innego państwa.
W walkę przeciwko kłamcom zaangażowało się również państwo polskie. To niby oczywiste, że z urzędu powinno się ściągać za obrazę Rzeczypospolitej. Ale nie zawsze. Poprzedni włodarze Polski
jakoś niespecjalnie przejmowali się kierowanymi pod adresem naszego kraju obelgami i oszustwami. Wystarczy przywołać sprawę prof. Jana Tomasza Grossa. Rządzący nie odcięli się od tej osoby. Wręcz przeciwnie - był zapraszany do Polski i uczestniczył w konferencjach naukowych IPN. Teraz takie rzeczy są niemożliwe.
Ale zagrożenia wciąż istnieją. Sformułowanie „polskie obozy śmierci” pojawiają się nie tylko w Niemczech, ale w prasie izraelskiej, włoskiej, amerykańskiej. Ta akcja ma na celu zdyskredytowanie Polski. Zakłamanie przeszłości, żeby przedstawić nas w jak najgorszym świetle. Dowiedzenie, że jesteśmy narodem morderców. I ci mordercy nie mają dziś prawa do własnego państwa. Nie wolno z nimi robić żadnych interesów. Taki jest cel antypolskiej propagandy.
Szczególnie przykre jest to, że do ataków międzynarodowych środowisk dołączają ci, którzy mienią się Polakami. Tacy, jak wymieniony prof. Jan Tomasz Gross, czy przejmujący od niego antypolską pałeczką prof. Jan Grabowski. Nie sposób wytłumaczyć, jak można pluć we własne? gniazdo.
Ale prócz bezprecedensowej wygranej Karola Tendery mamy inny sukces. W 80. rocznicę wybuchu II wojny światowej wpływowy izraelski dziennik „Haaretz” napisał: "Prawicowy, nacjonalistyczny rząd Polski może świętować wielkie zwycięstwo. W długiej wojnie o 'kulturę pamięci', którą za cel obrał sobie po dojściu do władzy w 2015 roku, wczoraj (1 września - red.) zdobył ostatni bastion. Po tym, jak Izrael uznał polską narrację - podkreślającą cierpienie narodu polskiego i umniejszającą jego rolę w zadawaniu cierpienia innemu narodowi - teraz także Niemcy i Stany Zjednoczone zostały przekonane o słuszności polskiego postulatu". Większej pochwały „dobra zmiana” nie mogła się spodziewać!