"Przechodniu, pochyl czoło, wstrzymaj krok na chwilę/Tu każda grudka krwią męczeńską broczy. To jest Służewiec, to są nasze Termopile/Tu leżą ci, co chcieli bój do końca toczyć. Nie odprowadził nas tu kondukt pogrzebowy/Nikt nie miał honorowej salwy ani wieńca. W mokotowskim więzieniu krótki strzał w tył głowy/A potem mały kucyk wiózł nas do Służewca..." - napisał w latach 50. ubiegłego wieku Tadeusz Porayski, więzień Rakowieckiej.
Przy ul. Wałbrzyskiej ekipa naukowców - archeologów i antropologów pod wodzą historyka IPN prof. Krzysztofa Szwagrzyka kończy prace, aby po pół wieku PRL i ćwierć wieku III RP wydobyć spod alejek (bo spod grobów nie było im wolno) naszych Żołnierzy Wyklętych/Niezłomnych. Warunki pracy trudne nawet dla badaczy, którzy podobne ekshumacje prowadzili już w wielu innych miejscach. Bo podobnymi, w większości nieodkrytymi jeszcze "Łączkami" usłana jest cała Polska - wszędzie tam, gdzie NKWD, a potem UB represjonowało i mordowało Polaków. Ekipa Szwagrzyka robi to jako jedyna. Gdy ich rozwiążą...
W małych trumienkach naukowcy składają szczątki czterech osób - tylu udało się wydobyć, nie naruszając pomników. Mają być symbolicznie odprowadzeni na miejsce, gdzie prowadzone będą prace identyfikacyjne. Ale nagle pojawia się policja i razem z prokuratorem zabezpiecza teren. Prof. Szwagrzyk jest przesłuchiwany. Po kilku godzinach zakład pogrzebowy wywozi trumienki w nieznanym kierunku. Przypominają się czasy stalinowskie. Naukowców odsunięto od sprawy. Czy tylko od tej?
Potwierdzają się niepokojące informacje, że o interwencję w sprawie prowadzonej przez historyka IPN wnosił... prokurator IPN (szef Głównej Komisji Ścigania Zbrodni Przeciw Narodowi Polskiemu Dariusz Gabrel). To on poprosił o pomoc prokuraturę powszechną. Czyli pion śledczy IPN jest niepotrzebny? A może to koniec całego Instytutu? Na pewno to początek końca III RP. Bo możecie sobie grać w piłkę albo grać podsłuchami, ale nie naszą pamięcią!
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail