Konwejer to przesłuchania wielogodzinne, trwające przez wiele dób, prowadzone przez zmieniających się śledczych. W przypadku biskupa Kaczmarka trwały one non stop przez 30-40 godzin. Ksiądz był notorycznie pozbawiany snu i jedzenia. Odmówiono mu prawa do widzeń, listów i paczek. Ubecy podawali mu środki odurzające. "Przekonywali", że jest zdrajcą i jako takiego wszyscy się go wyrzekli. Śledztwo trwało dwa lata i osiem miesięcy. W rezultacie bp Kaczmarek został doprowadzony do stanu przedagonalnego.
Proces jego i "współpracowników" odbywał się w dniach 14-21 września 1953 r. przed Wojskowym Sądem Rejonowym w Warszawie (nawet w PRL-u stawianie duchownego przed wojskowym trybunałem było ewenementem). Sądził słynny kat Polaków Mieczysław Widaj, który zamiast osądzenia dostał od III RP 9 tys. złotych emerytury. Akt oskarżenia - jak czytamy w stenogramie - dotyczył "działalności w antypaństwowym ośrodku" w interesie "imperializmu amerykańskiego i Watykanu" w celu "obalenia władzy robotniczo-chłopskiej" drogą "działalności dywersyjnej i szpiegowskiej". Przewodniczący Widaj zignorował fakt, że w pewnym momencie ów pokazowy proces został przerwany. Cóż takiego się stało? Otóż bp Kaczmarek przestał przyznawać się do winy. Uwadze Widaja "umknęło" również, jak czerwony ze wściekłości dyrektor departamentu śledczego MBP Józef Różański-Goldberg wyszedł nagle z salki obok i upomniał Kaczmarka: "Ja już skułem mordy obrońcom [biskupa bronił słynny adwokat Mieczysław Mojżesz Maślanko, który pełnił de facto rolę dodatkowego oskarżyciela] i przestrzegam księdza biskupa, aby nie poważył się więcej na podobne postępowanie". Bo to właśnie Różański, po konsultacjach z szefem bezpieki Radkiewiczem i prezydentem Bierutem, wydał wcześniej wyrok na biskupa, podobnie jak czynił to w przypadku wielu innych "wrogów ludu". Wobec biskupa Kaczmarka Widaj ogłosił karę 12 lat więzienia. Mimo złego stanu zdrowia z więzienia wyszedł dopiero w maju 1956 r. Ale i tak władze PRL nie odpuściły - kiedy episkopat Polski i papież odmówili odwołania Kaczmarka, publikowano kalumnie na jego temat. Ubeckie metody sprawiły, że zmarł w sierpniu 1963 r.
Czy to wszystko, panie sędzio Tuleyo, przypomina choć trochę sprawę łapówkarza Mirosława G. i działania CBA? Niniejszym informuję pana, że Mariusz Kamiński nie jest Stanisławem Radkiewiczem ani Józefem Goldbergiem. Były zastępca Kamińskiego - Maciej Wąsik nie jest Romanem Natanem Romkowskim-Kikielem. Pozostaje pytanie, czy ktoś jest sędzią Widajem.