A skąd p. Katarzyna wie, co jest spiskiem, a co nim nie jest? Wie, bo dla jej środowiska - "GW" i TVN - spiskować może tylko wsteczna, "antysystemowa" prawica.
Ale p. Katarzynie takie przedwczesne wyrokowanie ułatwiła prokuratura. Prowadzący śledztwo od początku założyli bowiem, że przyczyną śmierci Sławomira Petelickiego było samobójstwo. W garażu apartamentowca miał się zastrzelić po cichu, choć jego pistolet podobno nie miał tłumika i nikt przez dwie godziny nie zauważył trupa. Miał odebrać sobie życie bez powodu, bo nie odnaleziono listu pożegnalnego. Spekulacje mediów o kłopotach rodzinnych, zdrowotnych czy finansowych odrzucili przyjaciele i współpracownicy denata. Skądinąd wiadomo np. że generał "na dniach" miał podpisać intratny kontrakt. W końcu ten zapalony kibic miał się zabić na kilka godzin przed ważnym dla Polaków meczem?
Problem z Petelickim polega na czymś innym. PRL-owskiemu superszpiegowi okrągły stół i gruba kreska pozwoliły płynnie kontynuować karierę w III RP. Posiadał rozległą wiedzę o rządzących Polską układach na styku służb specjalnych, polityki i wielkiego biznesu. Poza tym, że miał wiedzę "historyczną", był też zaangażowany w aktualne projekty - budowę autostrad czy wydobywanie gazu łupkowego uniezależniającego nas od Rosji.
I tu wkracza samobójca, który zbiera w Polsce, a szczególnie Polsce ostatnich lat obfite żniwo. Samobójca seryjny, bez twarzy, bez imienia. Samobójca ten powiesił Andrzeja Leppera, wcześniej eliminując jego prawników i doradców. Uśmiercił płk. Leszka Tobiasza, kluczowego świadka w sprawie rzekomych przekrętów w Komisji Weryfikacyjnej WSI. Zamordował chorążego Stefana Zielonkę - szyfranta w kancelarii Tuska, znającego tajniki łączności w NATO. Pozbył się świadków i oskarżonych w sprawie zabójstwa gen. Marka Papały czy Krzysztofa Olewnika. A także ekspertów badających najgłośniejsze katastrofy lotnicze - wojskowej casy w Mirosławcu i tupolewa w Smoleńsku.
W tej ostatniej sprawie trup słał się gęsto. Grzegorza Michniewicza, dyrektora generalnego kancelarii Tuska, samobójca zabił w dniu powrotu rządowego Tu-154M 101 z remontu w rosyjskiej Samarze. Prof. Marka Dulinicza, szefa grupy archeologów, który miał zbadać miejsce katastrofy, dopadł w samochodzie. Dariusza Szpinetę, eksperta lotniczego, w łazience ośrodka wczasowego w Indiach. Dr. inż. Eugeniusza Wróbla, specjalistę od komputerowych systemów sterowania lotów, poćwiartował i wrzucił do zalewu. Wszyscy podważali śledztwo MAK i komisji Jerzego Millera. Podważał też Petelicki, ujawniając treść SMS-a, rozsyłanego 10 kwietnia 2010 do polityków Platformy: "Katastrofę spowodowali piloci, którzy zeszli we mgle poniżej 100 metrów". Petelicki, który wykluczał samobójstwo pilotów, sam zginął samobójczą śmiercią