Dlaczego fenomen? Bo przez całą niemal niemiecką okupację - ponad pięć lat - istniały dalej świetnie zorganizowane struktury państwa polskiego: z podziemnym rządem, parlamentem, szkolnictwem, służbą zdrowia, sądownictwem, prasą itd. Żadne państwo nawet nie zbliżyło się do powołania takiej struktury. A jak państwo - nawet w konspiracji - to musi być także wojsko. I tak symbolicznym początkiem PPP jest utworzenie 27 września 1939 r. w oblężonej Warszawie Służby Zwycięstwu Polski - poprzednika Związku Walki Zbrojnej i w końcu Armii Krajowej - największej siły zbrojnej okupowanej przez Niemców Europy. To też był fenomen, nie tylko na Starym Kontynencie, ale też w skali całego świata.
Za symboliczny koniec PPP uznaje się z kolei dzień 1 lipca 1945 r., kiedy samorozwiązaniu uległa Rada Jedności Narodowej (podziemny parlament) i Delegatura Rządu na Kraj (naczelny organ władzy administracyjnej; delegat rządu był w randze wicepremiera). Symboliczny, bo walka - tym razem z drugim, sowieckim okupantem - toczyła się dalej. Rząd RP na uchodźstwie, będący legalną kontynuacją władz II Rzeczypospolitej, trwał do 1990 r. Na terenie skolonizowanej i mordowanej przez Sowietów Polski starały się działać partie i organizacje, z największą - Zrzeszeniem Wolność i Niezawisłość. Przez następnych kilka lat z Sowietami i ich polskimi kolaborantami walczyło ok. 200 tys. polskich żołnierzy, których nazywamy dziś Żołnierzami Wyklętymi/Niezłomnymi. Długość, skala i charakter tego ostatniego polskiego powstania to kolejny fenomen. A mówiąc o polskich współczesnych fenomenach nie sposób nie wspomnieć o Żegocie - jedynej pod okupacją niemiecką organizacji humanitarnej (podległej PPP) niosącej pomoc Żydom, gdzie dla szmalcowników przewidziana była kara śmierci. To wszystko daję pod rozwagę tym, którzy kłamią, że celem Polaków było mordowanie Żydów w polskich miasteczkach, "polskich obozach koncentracyjnych" czy Powstaniu Warszawskim.
"Potrzebna jest budowa państwa podziemnego, instytucji, które pomogą przenieść nasze wartości przez czas opresji". Kto to powiedział? Naczelny wódz Władysław Sikorski? Komendant główny AK Stefan "Grot" Rowecki? Przewodniczący Rady Jedności Narodowej Kazimierz "Bazyli" Pużak? Nie, to Mateusz "Alimenciarz" Kijowski. Tylko co jego KOD ma wspólnego z AK i prawdziwym Polskim Państwem Podziemnym? NIC.