I poleciłbym Państwu ten film, gdyby nie jedno ale. Tym ale jest Zbigniew Domino, autor autobiograficznego pierwowzoru, który jako dziecko wraz z rodziną doświadczył jako sybirak stalinowskiego totalitaryzmu. Bo ten ceniony pisarz, autor nagradzanych powieści, sam był prominentnym funkcjonariuszem tamtego systemu, stalinowskim prokuratorem. Zaufanym człowiekiem słynnego kata Polaków Stanisława Zarakowskiego. Po przyspieszonych kursach jako "prokurator nowego typu" stosował "modne" dziś stalinowskie metody. Dla polskich patriotów domagał się kar śmierci, a sędziowie wielokrotnie przychylali się do wniosków oskarżyciela. Przełożeni pisali o nim: "Do reakcji odnosi się z nienawiścią", jego wystąpienia "odznaczają się dużą bojowością i podnoszeniem strony politycznej". Karierę prokuratorską Domino skończył w 1975 r. jako oficer do zleceń specjalnych Głównego Zarządu Politycznego WP.
Jednak chyba najbardziej obciąża go udział w morderstwie na polskich lotnikach, uznanych za imperialistycznych szpiegów. 7 sierpnia 1952 r. o godz. 20.30 w więzieniu na Rakowieckiej w Warszawie nakazał rozstrzelać: płk. Bernarda Adameckiego, płk. Józefa Jungrawa, płk. Augusta Menczaka, ppłk. Stanisława Michowskiego, ppłk. Władysława Manikowskiego, ppłk. Szczepana Ścibiora. Staranny podpis Domino widoczny jest na dokumencie egzekucji.
Jego ofiary to tylko kilku z tych bohaterów, których szczątki po sowieckim strzale w tył głowy oprawcy wrzucili do dołów śmierci na "Łączce". I trudno nie zgodzić się z dr. Krzysztofem Szwagrzykiem z IPN, że "Domino powinien opowiedzieć w swoich powieściach nie o tym, jakie warunki życia były na Syberii, ale o tym, jak przeprowadzano egzekucje oficerów WP, w których uczestniczył". Bo o pracy w komunistycznych organach represji ten pułkownik-literat nie pisze książek. Swoje ukąszenie stalinizmem tłumaczy skomplikowanymi losami Polaków.
W jednym z nielicznych wywiadów przyznał jednak: "Liczę się z zarzutami na temat tego, co robiłem w wojskowym wymiarze sprawiedliwości po 1949 roku". Tyle że III RP nie jest zainteresowana ściganiem stalinowca. Woli robić - na podstawie jego wybiórczych, bo tylko młodzieńczych wspomnień - filmy. "Syberiada polska" zakłamuje historię Zbigniewa Domino, pokazując go wyłącznie jako ofiarę stalinowskich metod, a nie kata, który miał w nich swój niemały udział. Dlatego nie mogę polecić Państwu tego filmu.