Tadeusz Płużański

i

Autor: Mariusz Grzelak Tadeusz Płużański

Tadeusz Płużański m.in. o polskich kolaborantach Stalina: Wyzwolenie od komunistów

2021-05-08 7:56

Tematyka historyczna nie jest obca Tadeuszowi Płużańskiemu. Felietonista "Super Expressu" dostarcza, co piątek ciekawych informacji dotyczących historii Polski oraz świata. Tym razem Płużański odniósł się do tematyki komunizmu i opowiedział o akcji w Grajewie. Opowieść Płużańskiego to lekcja historii. Co myślicie o postaci Jana Tabortowskiego, o której traktuje felieotnista?

W nocy z 8 na 9 maja 1945 r. 200 żołnierzy Jana Tabortowskiego, "Bruzdy", majora Wojska Polskiego, żołnierza AK i WiN, wkroczyło do Grajewa. Przed akcją dowódca wygłosił pogadankę, że wojna cały czas trwa, Sowieci chcą zniewolić Polskę, a oni, polskie wojsko, muszą pokazać światu swój sprzeciw. Sprzeciw wobec "wyzwolenia" tych terenów kilka miesięcy wcześniej, które polegało na mordach, grabieżach i gwałtach. Była to kontynuacja czerwonego barbarzyństwa, które trwało od 17 września 1939 r. do 22 czerwca 1941 r.

 Polskie wojsko, po zablokowaniu dróg dojazdowych do Grajewa i zajęciu gmachów UB, MO i sowieckiej komendantury (bronionej przez kilkudziesięciu krasnoarmiejców), wypuściło z aresztów ok. 100 żołnierzy podziemia. Dla więźniów było to realne wyzwolenie. Po polskiej stronie poległ jeden partyzant. Podczas odwrotu rozbrojono jeszcze posterunek milicji w Szczuczynie i zlikwidowano punkt łączności Armii Czerwonej pod Łojkami. Kilku największych okrutników z NKWD i "polskiego" UB rozstrzelano. Milicjantów, po przysiędze, że więcej nie będą represjonowali Polaków, zwolniono. Akcja w Grajewie nie była jedyną tego dnia. W Dąbrowie Tarnowskiej ok. 40-osobowy oddział Tadeusza Musiała "Zarysa" rozbił miejscowe więzienie i uwolnił ok. 80 przetrzymywanych. Z kolei w Białymstoku ponad 100 Polaków opanowało część katowni i wydostało się na wolność. To było prawdziwe wyzwolenie. Nie z rąk komunistów, tylko od komunistów.

 I dziś obchodzenie Dnia Zwycięstwa nie ma żadnego sensu. Nie dlatego, że formalnie II wojna światowa skończyła się dopiero 2 września, kiedy Japonia skapitulowała przed aliantami na Pacyfiku. Również nie dlatego, że Polacy - najwierniejszy sojusznik Anglosasów - nie zostali zaproszeni na paradę zwycięstwa do Londynu. Dlatego, że dla Polski ta wojna w ogóle się nie skończyła. Ok. 200 tys. polskich żołnierzy nie złożyło broni i walczyło dalej - przeciwko sowieckiemu zniewoleniu - przez następnych 10 lat. I drugorzędne jest to, że decyzją większości sejmowej z 2015 r. obchodzimy teraz nie 9, tylko 8 maja - co najwyżej wróciliśmy do zachodniej strefy czasowej.

 Major Tabortowski zginął w walce z polskimi kolaborantami Stalina w sierpniu 1954 r. Trzy lata później los dowódcy podzielił Stanisław Marchewka, "Ryba". Przez następnych sześć lat ukrywał się Józef Franczak "Laluś". Szczątki "Bruzdy", które czerwoni oprawcy wrzucili do bezimiennego dołu, do dziś nie zostały odnalezione.

A 2 maja 1946 r. „wyzwoliciele” z MO, UB i KBW – wzorem niemieckiego Wehrmachtu - spalili wieś Wąwolnica. Trzy osoby zginęły, 197 było poszkodowanych - na kwotę 75 milionów 316 tys. ówczesnych złotych.

Super Raport 07.05 (Goście: Michał Dworczyk - szef KPRM, gen. Grzegorz Gielerak - dyrektor WIM w Warszawie) Sedno Sprawy: dr Grzegorz Cessak