Tadeusz Płużański: Krwawy ubek trafi za kraty?

2013-09-21 4:00

Jerzy Kędziora. Nazwisko przeciętnemu Polakowi nic nie powie. Tymczasem po wojnie była to bardzo słynna postać. Słynna i krwawa. Kędziora "pracował" z najważniejszymi - Hieronimem Dekutowskim, Łukaszem Cieplińskim, Wincentym Kwiecińskim czy Franciszkiem Niepokólczyckim, wybitnymi dowódcami wojska polskiego, Armii Krajowej, Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość. Ściślej biorąc - w wyjątkowo brutalny sposób znęcał się nad nimi jako śledczy stalinowskiej bezpieki. Ten zwyrodnialec do dziś pozostaje na wolności, mimo iż jego ewidentne zbrodnie potwierdził Instytut Pamięci Narodowej, a następnie sąd, w dwóch instancjach skazując Kędziorę na karę bezwzględnego więzienia.

Sędziowie wykazali się w tej sprawie wyjątkową zgodnością - w podobnych procesach puszczają wolno komunistycznych przestępców ze względu na ich wiek czy stan zdrowia. Najgłośniejsze przykłady to abolicja wobec przywódców totalitarnego PRL: Jaruzelskiego i Kiszczaka. Ale jak dzisiejsi sędziowie mają ich skazywać, skoro środowiskowo, a nawet rodzinnie są związani z dawnymi czasami? Bo komunistyczny wymiar sprawiedliwości, czytaj: bezprawia, nigdy w III RP nie został zweryfikowany.

Ale tym razem sędziowie udowodnili, że z komunizmem im nie po drodze. Na nic jednak zdała się ich odwaga, skoro zbrodniarz Kędziora nie odbywa zasądzonej kary trzech lat więzienia. Obrońca ubeka wniósł bowiem kasację do Sądu Najwyższego, a ten... zawiesił wykonanie kary. Zdaniem prawników zdarza się to niezmiernie rzadko, tylko w przypadku poważnych wątpliwości.

"Do pokoju wszedł człowiek w mundurze, w oficerkach. Miał w ręku jakiś drąg (potem przynosił coś gumowego). Spytał mnie: ťTaki, nie taki, job twoju mać, podpiszesz?Ť. ťNie podpiszęŤ. Otwartą ręką huknął mnie w lewe ucho. O, tu..." - Wacław Sikorski, maltretowany przez Kędziorę oficer AK, pokazuje aparat przy uchu. - "Do dziś słabo słyszę. Kiedyś tak rąbnął mnie w tył głowy, że upadłem nosem na ścianę. Do dziś mam uszkodzoną przegrodę nosa".

Kędziora, prócz bicia i kopania, przypalał Sikorskiego papierosami, ubliżał mu i groził, zarządzał karcer. Przyznanie się do rzekomego szpiegostwa i bandytyzmu wybijał też z innych - w więzieniu przy ul. Rakowieckiej w Warszawie i tajnej katowni MBP w Miedzeszynie. Nie był podrzędnym ubekiem. Należał do specjalnej grupy funkcjonariuszy wyznaczonych przez kierownictwo do spraw szczególnej wagi dla okupacyjnego państwa. Po odejściu z bezpieki pracował m.in. jako nauczyciel przysposobienia obronnego w jednym z warszawskich liceów. Tam przechwalał się, jak łamał kości "bandytom". Dziś Kędziora już taki hardy nie jest. Przed sądami twierdzi, że nikogo nawet palcem nie dotknął. W czwartek Sąd Najwyższy odrzucił kasację Kędziory, utrzymując skazujący go wyrok w mocy. Czy okrutny ubek trafi teraz do więzienia?