Igor Tuleya w rozmowie z nami zaprzeczył, jakoby zarzucając CBA stalinowskie metody mścił się na IV RP, bo ta - za pracę Lucyny Tulei w strukturach represji totalitarnego państwa - odebrała jej przywileje. Ale Tuleyę bronią inni sędziowie, prominentni politycy, dziennikarze. Bronią, bo należą do salonu. Bronią, bo boją się IV RP. I tak Janina Paradowska na portalu gazeta.pl oburzyła się na „lustrowanie” rodziców Tulei. Do tego „na podstawie esbeckich akt”. A fe! A niby dlaczego esbeckie akta mają być obrzydliwe, jeśli esbecy są w porządku?
Na tym samym portalu (gazeta.pl) czytamy o śmierci i wcześniejszej chorobie Jadwigi Kaczyńskiej: „Problemy te nierzadko wpływały na nieobecność Lecha i Jarosława na zaplanowanych wcześniej uroczystościach i konferencjach”. A TVN24.pl podkreślał: „Odegrała w życiu synów - Jarosława i Lecha - bardzo ważną rolę”. Czyli jednak można lustrować? „Grzebać się” w życiorysie Jadwigi Kaczyńskiej? Pisać, jaki miała wpływ na braci? Ale takie „grzebactwo” działa tylko w jedna stronę. Bo już „grzebać się” w życiorysie Lucyny Tulei nie wolno! Nie wolno pisać, jaki wpływ wywarła jako matka na syna – sędziego. Czy wyobrażają sobie państwo tekst: „Odegrała w życiu syna - Igora - bardzo ważną rolę”. Toż to niegodne. To nawet mowa nienawiści!
I żądni krwi znaleźli odpowiedź na pytanie, dlaczego prezes PiS ostatnio nie pojawiał się w mediach. Bo te znów były zaniepokojone jego złowrogim milczeniem. „Gdzie jest Kaczyński”, „może u mamy”. Lustracja na całego. A nawet nie lustracja, tylko totalna inwigilacja! Pamiętają Państwo - w gazecie Lisa - ohydny, pełen insynuacji tekst o Rajmundzie Kaczyńskim, aby przyłożyć jego synowi Jarosławowi? Wtedy salon milczał, a w kącie rechotał z zachwytu. Karnista Kruszyński i dziennikarka Paradowska nie oburzali się. Nie apelowali: „od rodziców wara”.
Można „lustrować” Kaczyńskich, choćby życiorysy ich przodków były krystaliczne i godne naśladowania, ale już nie Tuleyów, Michników, czy Huebnerów. Bo w III RP opluwa się i niszczy opozycję, ale niegodne i nienawistne jest „grzebanie się” w życiorysach salonu. Bo jeszcze okaże się, że ktoś pochodzi z resortowej rodziny funkcjonariuszy jawnych i tajnych; kolejny ma brata – stalinowskiego sędziego, który zresztą też był tajnym współpracownikiem; a następna wychowała się w domu wysoko postawionych ubeków z Niska.
Tadeusz Płużański: „Grzebanie” w życiorysach
2013-01-18
16:48
Prof. Piotr Kruszyński, ekspert od prawa karnego, na łamach „SE” powiedział o sprawie sędziego Tulei, który orzeka w procesach lustracyjnych, a jego matka za wieloletnią pracę w SB została negatywnie zlustrowana: „Grzebanie w życiorysach rodziców jest rzeczą niegodną. Od rodziców wara”. I tu zgoda, „grzebać się” nie warto. Ale sprawdzać i informować to nie tylko prawo, ale i obowiązek dziennikarza.