Ten ostatni potrzebował kogoś, kto będzie bezwzględnym wykonawcą jego rozkazów. A Kiszczak - sam pozbawiony aspiracji politycznych - nadawał się do tego idealnie. Brał na siebie (i swoich ludzi) całą brudną robotę. Liczba represjonowanych, pozbawionych pracy, zmuszonych do emigracji czy wreszcie pobitych i zamordowanych świadczy o tym, że Kiszczak radził sobie z tym znakomicie. Dzięki jego tajnemu szyfrogramowi ZOMO raniło i zabiło robotników w kopalniach "Manifest Lipcowy" w Jastrzębiu i "Wujek" w Katowicach 15 i 16 grudnia 1981 r.
Kiszczak w telewizorze groził: "jeżeli za mało było dotychczasowych lekcji, prowokatorzy odbiorą następne". 31 sierpnia 1982 r. w Lubinie, Wrocławiu, Kielcach i Gdańsku byli kolejni zabici. Ale na tym grupa przestępcza Jaruzelskiego i Kiszczaka też nie poprzestała. Ich znakiem rozpoznawczym stało się mordowanie opozycjonistów i księży przez "nieznanych sprawców". Większość nigdy nie została ukarana, a nawet ujawniona, do czego wydatnie przyczynił się Kiszczak jako minister w rządzie Mazowieckiego - w tzw. III RP pozostał szefem służb, tak jak Jaruzelski szefem państwa.
Pod dom Kiszczaka pójdziemy także dlatego, że ten "człowiek honoru" na straży przestępczej dyktatury stał do końca. A gdy system całkowicie bankrutował, w ostatniej chwili reanimował go i zapewnił swoim kumplom towarzyszom z czerwonej mafii jeszcze bardziej dostatnie życie. Wszystko dzięki genialnemu dealowi z koncesjonowaną opozycją - w dużej mierze resortowymi dziećmi, które na pewnym etapie PRL pogniewały się z rodzicami, stając się tzw. rewizjonistami. Kiszczak jako jeden z głównych architektów okrągłego stołu zafundował nam kontynuację sowieckiej okupacji. Złodziejskie skutki tej transformacji komunistycznych "elit" do demokracji odczuwamy do dziś.
Pod dom Kiszczaka pójdziemy także dlatego, że nie tylko zapewnił tamtemu systemowi trwanie w "nowych czasach", ale zaraz po wojnie budował go jako funkcjonariusz zbrodniczej Informacji Wojskowej (odpowiedzialny m.in. za czystki przedwojennych oficerów), a następnie Wojskowej Służby Wewnętrznej. Bo Kiszczak to zło PRL, którego nie spłonęlo razem z aktami bezpieki. I dlatego 13 grudnia pójdziemy pod jego dom.
PS Marszałek Sikorski zarządził wczoraj wspólną minutę ciszy dla zmarłych Kazimierza Świtonia, działacza opozycji w PRL, i Stanisława Mikulskiego, aktora, komunisty. To kwintesencja III RP, która jednocześnie honoruje tych, którzy walczyli z systemem, i tych, którzy mu służyli. Czekamy na minutę ciszy dla Kiszczaka i jakiegoś represjonowanego w PRL księdza.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail