Tadeusz Płużański

i

Autor: Super Express

Tadeusz M. Płużański: Polska Łubianka

2020-07-11 7:54

„Dziś, na terenie dawnego więzienia mokotowskiego w Warszawie (ul. Rakowiecka 37) zespół Biura Poszukiwań i Identyfikacji IPN odnalazł szczątki jednej osoby pogrzebane na terenie pod dawnymi »spacerniakami«. Ciało zostało pogrzebane bez trumny, a jego układ wskazuje, iż zostało wrzucone do zbyt małej jamy grobowej. Przy szczątkach znaleziono m.in. fragmenty materiału i drut wokół bioder” – czytamy komunikat badaczy z IPN.

A to słowa architekta Czesława Bieleckiego wypowiedziane w filmie „Rakowiecka” w reżyserii Jolanty Kessler: „Siedzieliśmy w warunkach na tyle luksusowych, działaliśmy przy otwartej kurtynie dzięki roli mediów, że nie można było nas wykończyć, tak jak wykończono pokolenie, które walczyło o niepodległość w latach 40., 50.” Współtwórca filmu - Józef Szaniawski, który na wolność wyszedł wiosną 1990 r., jako ostatni więzień polityczny PRL, określił to ponure miejsce na warszawskim Mokotowie mianem polskiej Łubianki. Przez Rakowiecką przeszły dwa pokolenia Polaków. Kiedy na mocy amnestii w 1956 r. mury katowni opuszczali więźniowie Stalina i Bieruta, ich miejsce zajmowali nowi „wrogowie ludu”. Ci z roku 1968, 1970, 1976, 1981...

Stąd osadzeni przekazywali często swoje ostatnie słowa, swoisty testament. W grypsach do bliskich pisali, że umierają za wolną Polskę i za wiarę w Boga. Tak jak ostatni komendant WiN płk Łukasz Ciepliński: „Zrobili ze mnie zbrodniarza. Prawda jednak wkrótce zwycięży. Nad światem zapanuje idea Chrystusowa, Polska niepodległość - a człowiek pohańbioną godność ludzką – odzyska”.

Nie zapominajmy również o nie mniej krwawym okresie – działaniu Rakowieckiej w czasie okupacji niemieckiej, kiedy pełniła funkcje pomocnicze wobec głównej katowni, jaką był Pawiak. Pierwszego dnia Powstania Warszawskiego AK-owcy podjęli nieudaną próbę zdobycia aresztu. Następnego dnia SS w odwecie rozstrzelało tu ok. 600 więźniów. W obliczu nieuchronnej śmierci część osadzonych zbuntowała się i przy pomocy mieszkańców Mokotowa kilkuset z nich zdołało uciec.
Wspomniany Józef Szaniawski powiedział kiedyś swojemu śledczemu: „Tu będzie kiedyś muzeum, a pan będzie stał wypchany w gablocie”. I te gabloty, a także zachowane jakimś cudem cele i piwnice edukują dziś młodzież, na czym naprawdę polegał komunizm. A szczątki zamordowanych - przez oprawców brunatnych i czerwonych odnajduje dziś na terenie powstającego tu Muzeum Żołnierzy Wyklętych i Więźniów Politycznych PRL ekipa IPN prof. Krzysztofa Szwagrzyka.

„To miejsce jest święte” - podkreśla Jacek Pawłowicz, dyrektor muzeum. Bo to miejsce uświęcone krwią wielu niewinnie zamordowanych, których jedyną winą było to, że chcieli Polski niepodległej.

Czytaj Super Express bez wychodzenia z domu. Kup bezpiecznie Super Express KLIKNIJ tutaj