Tadeusz Płużański

i

Autor: archiwum se.pl

Tadeusz M. Płużański: Gorsze niż zbrodnia

2020-05-30 5:34

Od lat badam sprawy komunistycznych oprawców. Do niektórych dotarłem, z kilkoma rozmawiałem, co - zapewniam – sympatyczne nie było. Chodziłem na ich procesy, widziałem, jak się bronili, jak bronili ich adwokaci i… sędziowie. I jak ci sami sędziowie upokarzali ofiary czerwonych bestii, jak ofiary musiały udowadniać, że były prześladowane i bite. To bezsilność sądów. Ale czy tylko?

Dlaczego sądy III RP nazywane są „umarzalniami”? Bo przez 30 lat udało się skazać tylko nielicznych stalinowskich śledczych (zresztą większość w jednej sprawie: procesie Humera w 1996 r.), ale już żadnego krzywoprzysiężnego sędziego czy prokuratora PRL, choć prawo zakwalifikowało ich czyny jako zbrodnie sądowe i zbrodnie przeciwko ludzkości. Jeśli w ogóle postawiono tym mordercom zarzuty, nie ponieśli żadnych konsekwencji karnych.

W ciągnących się latami sprawach, mimo twardych dowodów, dochodziło do uniewinnień, zawieszeń, umorzeń. Jeden z sądów w ogóle odmówił ścigania komunistycznego funkcjonariusza, a w sprawie Stefana Michnika stwierdził, że broni go… immunitet sędziowski. I tu mamy odpowiedź na pytanie, dlaczego jednych - oprawców z bezpieki - można (choć śladowo i symbolicznie) skazać, a drugich - oprawców w togach - już nie? To solidarność zawodowa, solidarność immunitetu sędziowskiego. Pozwalała na to okrągłostołowa „wola polityczna”.

Przecież na skazanie przez komunę jednego człowieka pracował cały aparat partii i państwa: prócz tych, co na górze, jak Bierut, Berman, Romkowski-Kikiel; agenci, jak Alchimowicz, czy Kuchciński; agenci celni (kapusie w więziennej celi); śledczy UB, czy Informacji Wojskowej; w końcu przedstawiciele „wymiaru sprawiedliwości” (w tym wyselekcjonowani obrońcy sądowi: adwo-kaci). Czyli sędziowie czy prokuratorzy też mordowali, z tą różnicą, że nie znęcając się fizycznie i psychicznie, ale zza biurka. Przecież procedowali na podstawie dowodów wymuszonych przez “śledzi”.

A teraz komunistyczne zbrodnie (z wyjątkiem zabójstw – ale tu trudno złapać za rękę) mają w ogóle nie być ścigane, bo ktoś w ustawie o IPN zawarł idiotyczny przepis o przedawnieniu po 30 latach. Do błyskawicznej zmiany przepisów musi się znaleźć „wola polityczna”, bo inaczej nie będziemy żadną praworządną i sprawiedliwą Rzeczpospolitą, tylko wciąż PRL-bis. Brak możliwości karania czerwonych morderców, całkowite zarzucenie Norymbergi II dla komuny byłoby gorsze niż zbrodnia.