„Super Express”: – Prezydent ogłosił piętnaście pytań w referendum konsultacyjnym w sprawie zmian w konstytucji. Popiera pan tę inicjatywę?
Tadeusz Cymański: – Wszelkie tego typu inicjatywy, mające na celu wzmocnienie postaw obywatelskich w polskim społeczeństwie, są cenne i należy je wspierać. Choć, oczywiście, jest to bardzo trudne. Jeżeli Senat – a wszystko na to wskazuje – zdecyduje o tym, że referendum się odbędzie, oczywiście wezmę w nim udział i będę namawiał do udziału w nim.
– Z tym że referenda w Polsce nie cieszą się zbyt wielką popularnością…
– Owszem. Referendum popieram, ale mam wiele obaw związanych właśnie z frekwencją w nim. Wielu ludzi – nie z własnej winy – może czuć się zniechęconych do polityki. Dlatego przekonanie ich do udziału w referendum to nie lada zadanie.
– Frekwencji nie zwiększą raczej pytania referendalne – jest ich aż 15. Do tego, obok pytań o ustrój państwa są pytania o zagwarantowanie szczególnej opieki dla kobiet w ciąży czy wsparcie dla rolnictwa. Czy tak szczegółowe zapisy w ogóle powinny wchodzić w grę w przypadku debaty o konstytucji?
– Oczywiście można mieć tu wątpliwości. Może te pytania powinny być bardziej ogólne. Z drugiej strony – pamiętajmy, że Polacy mają już złe doświadczenia, jeśli chodzi o system prawny. Wszyscy oszczędzaliśmy w Otwartych Funduszach Emerytalnych. Miały być one naszym zabezpieczeniem na emerytury. I przyszedł rząd Donalda Tuska i pieniądze te, należące do obywateli, zabrał. Zabrał je, pomimo, że była to własność ludzi. Co więcej – decyzję tamtego rządu usankcjonował wyrok Sądu Najwyższego stwierdzający, że środki zgromadzone na OFE nie są prywatne.
– Ale co to ma wspólnego z pytaniami prezydenta i referendum konstytucyjnym?
– Wspólnego ma to, że pan prezydent najprawdopodobniej chce uniknąć sytuacji, w której Polacy zostaną oszukani. Aby, gdy kiedyś komuś przyjdzie do głowy odebrać opiekę kobietom w ciąży, nie mógł tego robić. Bo ochrona byłaby wpisana w konstytucji. Dlatego te zapisy są tak szczegółowe.