"Super Express": - Jak to się stało, że poproszono akurat pana, by został premierem? Siedzicie sobie w Brukseli - pan, Ziobro i Kurski. I Ziobro, pijąc wino: To ty Tadek będziesz premierem?
Tadeusz Cymański: - Jak to było w piosence "Jak to się stało, nie wiem do dziś" (śmiech). Ja może nie jestem człowiekiem śmiertelnie poważnym, ale mam 57 lat, piątkę dzieci i jakąś historię za sobą. To jest decyzja niełatwa, ktokolwiek by to nie był. I to się staje przedmiotem przesadnych dowcipów. Choć to jest cena wkalkulowana w zgodę.
- Pan przyjmuje te żarty z godnością?
- W polityce trzeba mieć trochę grubej skóry. I odwagę powiedzieć do kamery ludziom, że tu nie chodzi o mnie. Chodzi o to, żeby zmienić kierunek polityki. Dlatego się zgodziłem. Nie jestem profesorem, mam wiele słabych stron. Jestem dodatkiem do programu.
- Dobrze, ale chodzi też o sondaże. A one mówią - 2-3 proc. dla waszej partii. Z tymi 2 proc. nie będzie pan premierem, niestety.
- Jestem szachistą i widziałem wiele. Niektórzy mówią, że w Polsce wszystko jest możliwe. Nie chodzi jednak o to, żeby ktoś realizował swoje ambicje. Chodzi o to, że polskie sprawy idą w złym kierunku i jeśli już dziś nie będzie zdecydowanych działań, np. w obszarze rodziny i dzieci, to naprawdę czeka nas potężna katastrofa.
- Z jednej strony negatywny elektorat Kaczyńskiego, z drugiej strony poszerzający się negatywny elektorat Tuska. Wydaje się więc, że taka partia jak wasza powinna szybować w górę. Macie przecież bulteriera, czyli Kurskiego, macie najlepszego szeryfa, czyli Ziobrę, macie sympatycznego człowieka jak pan. I co?
- To jest kwestia telewizji, mediów i świadomości. Ciężko jest się przebić i wypracować markę.
- Lepiej by może było, gdybyście używali nazwy Solidarna Polska Zbigniewa Ziobry?
- Tak jest nasza partia zarejestrowana.
- Ale wstydzicie się tego drugiego członu - Zbigniewa Ziobry?
- Wcale nie. Mówimy o tym, ale nie obnosimy się z tym. Chcemy być identyfikowani przez program, a Zbigniew Ziobro jest naszym liderem.
- Ale jest mniej wyrazisty niż Kaczyński? Pamięta pan kwietniowy marsz w obronie TV Trwam i przemowę Ziobry? Niektórzy zarzucali mu brak charyzmy.
- Ja myślę, że to nie jest casting.
- W polityce jednak trochę jest.
- Tak, ale ja wierzę w cierpliwość i w konsekwencję. W porównaniu z kilkudziesięcioma milionami złotych, którymi dysponuje PO czy PiS, to jesteśmy mały pikuś. Dlatego chcę wykorzystać nawet to spotkanie, żeby przekazać coś wyborcom.
- Gdyby był pan premierem i chodził na mecze Lechii jak Donald Tusk - kim by się pan otaczał? To błąd Tuska, że otaczał się takimi ludźmi jak sędzia Milewski?
- Nie jestem pedantem, ale człowiekiem dokładnym. Jeżeli się otaczał, to popełnił błąd. Może nawet nie tyle błąd, tylko pokazał prawdę.
- Chyba nie wierzy pan w to, że tam siadają przypadkowi ludzie kupujący bilety w kasie?
- No więc to jest ściema. Powinien powiedzieć - tak, znam go.
- Pan jako premier kim się będzie otaczał na tej trybunie honorowej?
- Rodziną, najbliższymi przyjaciółmi i współpracownikami. Ja się nie boję prawdy o sobie, o swoim świecie. Ja nie udaję. Jeżeli Tusk naprawdę chadzał z kimś i teraz się wypiera, to jest jego problem. Ale czym jest ten błąd w porównaniu z Amber Gold?
- Ale to się łączy?
- Prawdziwa odsiecz i zmiana dla Polski powinna przyjść z innej strony. Żyję w przekonaniu, że największym problemem są sprawy dotyczące pracy, wyżywienia, ubrania, leczenia. Rzeczy, o których piszecie w "Super Expressie". I niech pan się tego trzyma! U nas jest tzw. 4B: bogaci się bogacą, biedni biednieją. I tak przez 23 lata.
- Pokłócił się pan z Kaczyńskim o...
- Dziękuję za okazję, żeby opowiedzieć, dlaczego doszło do tego rozstania. Nie poszło o ambicje. Poszło o rzeczy pryncypialne. O to 4B! Chodzi o ocenę dwóch lat naszych rządów. Mieliśmy 40 miliardów. I ile kto na tym zyskał? Ile pan ze swoją pensją naczelnego, ile ja zyskałem jako poseł, ile grube ryby? A ile zyskał robotnik z dwójką dzieci czy emeryt? I o to poszło!
- Kaczyński bronił bogatych?
- To pan powiedział. Było wiele dobrych rzeczy. Ale w efekcie tych dwóch lat i różnych działań, dysproporcje i kontrasty społeczne zostały w Polsce utrwalone, a nawet pogłębione. Powiedziałem to w partii, ale Kaczyński nie chciał o tym słyszeć, bo nie znosi krytyki.
- Czyli broni bogaczy?
- Ale ja nie używam takich sformułowań! Nie podejrzewam go, że broni. Uważam natomiast, że dał się uwieść pani Zycie Gilowskiej. Robiła, co chciała!
- Kaczyński dał się uwieść Gilowskiej!
- Tak! A symbolem jest obniżenie podatku dochodowego dla wąskiej grupy. Mówię o tych, którzy są na samej górze. To 1 proc. ludzi. 300 tysięcy osób, które Pana Boga za nogi trzymają. Dostali prawie 2 mld zł! Natomiast reszta 80 razy mniej.
- Może skorzysta pan z okazji i poda wirtualnie rękę na zgodę nie tylko PiS, ale całej opozycji?
- Droga do współpracy prowadzi przez zerwanie z tym ukąszeniem liberalnym, z tą liberalną sepsą. Musimy odróżniać spory personalne i ambicje od konieczności współpracy na rzecz państwa. Nie robimy łaski, że ze sobą rozmawiamy. I apeluję o poszanowanie. Jeśli powiem coś nieładnego o PiS, SLD czy nawet Palikocie, to zwróćcie mi uwagę. Współpraca powinna dotyczyć konkretnych spraw i opierać się na programie, a nie na tym, kto jest ładniejszy czy większy. Demokracja nie lekceważy małych.
- Nowy kandydat PiS - co pan o nim sądzi?
- Mówią, że to nie jest ich, że jakby z boku (uśmiech). Ale przed profesorem chapeau bas - byłem wychowany tak, że pewnym zawodom należy się szacunek. Nie znam go osobiście, ale patrzę z zaciekawieniem. Jego wystąpienie było eleganckie, ale mało konkretne.
- Ma pan szansę w dyskusji z profesorem?
- Formułuję zaproszenie pana profesora do debaty publicznej na ważne tematy gospodarcze i społeczne. To nie będzie dyskusja ekspercka, bo nie sądzę, że pan profesor jest ekspertem...
- Nie jest ekspertem?
- Jest w swojej dziedzinie, w socjologii. I warto zapytać, czy gdyby został premierem nowego rządu, to podjąłby niektóre inicjatywy, o których jasno mówimy? Np. podniesienie zasiłków dla dzieci?
- Ale pan by zaakceptował takiego premiera?
- Nie wykluczamy poparcia jakiegokolwiek kandydata z opozycji. Tu nie chodzi o nazwisko. Rozmawiajmy o tym, kto co chce zrobić.
- Dlaczego pańskim zdaniem spada poparcie obecnemu premierowi Tuskowi?
- Dziwne, że pan pyta, bo jeden skandal goni drugi. Nie tylko Amber Gold. Przede wszystkim ludzie widzą pogłębiające się nierówności, niesprawiedliwość. Sami o tym piszecie. Ceny idą w górę, płace rosną wolniej niż inflacja. Ten rząd jest też absolutnym mistrzem w lekceważeniu i marginalizowaniu partnerów społecznych. Nie chcę mówić nieładnie, co robi, więc powiem, że ignoruje i nie rozmawia. I to jest skandal.