W czasie kampanii wyborczej przed wyborami samorządowymi Beata Szydło była bardzo aktywna. Jeździła po Polsce i wspierała kandydatów PiS na prezydentów miast czy radnych. Niestety, tak się ułożyło, że w niektórych miejscach, które odwiedzała Szydło kandydaci Prawa i Sprawiedliwości nie wygrali. Tak było chociażby w Krakowie, Mielcu czy Garwolinie. O czym pisaliśmy tutaj. Jak to komentuje była szefowa rządu?
Beata Szydło postanowiła odnieść się do tej kwestii w najnowszym wywiadzie dla tygodnika "wSieci". Wytłumaczyła, że przecież nie tylko ona pojawiała się, by wspierać lokalnych polityków, więc teoria o pechu jest nietrafiona: - W tych samych miastach byli również inni politycy PiS, łącznie z panem premierem. Gdyby taką logikę stosować, to należałoby się zastanowić, kto przynosi większego pech? - zastanowiła się w wywiadzie Szydło. I dodała, że w takie postrzeganie sprawy prowadzi do dość zabawnych rozważań. - Z drugiej strony są też smutne refleksje - oceniła.
Dlaczego? Chodzi o to, że jest coś, co może świadczyć o tym, iż w środowisku Szydło ktoś specjalnie chce jej zaszkodzić: - Jeżeli w naszym zapleczu funkcjonują osoby nierozumiejące, że wartością nadrzędną jest biało-czerwona drużyna, to nie jest powód do radości - przyznała szczerze. I podsumowała krótko: plotki, przecieki i anonimowi informatorzy to nie jest poważna polityka.