"Super Express": - W tym tygodniu "Gazeta Wyborcza" urządza panu profesorowi uroczysty jubileusz 90-lecia. My również gratulujemy.
Prof. Jerzy Pomianowski: - Dziękuję, choć sam nie zaglądam nikomu do metryk.
- Jak na podstawie ogromnego doświadczenia ocenia pan dzisiejsze stosunki polsko-ukraińskie. Ostatnia wizyta prezydenta Janukowycza przeszła w naszych mediach bez większego echa. Natomiast według ukraińskiego dziennika "Kommiersant" nie przyniosła większego przełomu we wzajemnych relacjach.
- To jedna z nielicznych gazet niezależnych na wschód od Bugu i Sanu. Jednak z jej oceną zgadzam się tylko częściowo. Nie oczekujmy po tej wizycie natychmiastowej poprawy relacji z naszym wschodnim sąsiadem, ale świadczy ona o przewartościowaniu dotychczasowej polityki Janukowycza wobec Polski.
- Przypomnijmy, że równo rok odkładał wizytę w naszym kraju, mimo ponawianych zaproszeń z naszej strony, najpierw przez Lecha Kaczyńskiego, potem przez Bronisława Komorowskiego.
- Odwiedził nas teraz, bo wiąże nadzieje ze zbliżającą się polską prezydencją w Unii Europejskiej. A to świadczy o zainteresowaniu Janukowycza dobrymi stosunkami z Unią. To jest też lekcja dla nas. Powinniśmy akcentować ścisłą łączność z UE i budować z nią wspólne, solidarne stanowisko wobec naszych wschodnich sąsiadów.
- Aby odciągnąć Janukowycza od polityki prorosyjskiej?
- Jego dobre relacje z Rosją nie powinny nam przeszkadzać, o ile polityka zagraniczna Ukrainy nie ograniczy się tylko do tej jednej orientacji. Janukowycz chce uchodzić za polityka pragmatycznego.
- W którą stronę ta pragmatyczna polityka się przechyli?
- Dotąd wydawało się, że Janukowycz widzi przed sobą tylko wschodnią stronę świata. Aby odciąć się od prozachodniej polityki swych poprzedników, Wiktora Juszczenki i Julii Tymoszenko, zapędzał się daleko w deklaracjach sympatii dla Rosji, a zwłaszcza dla Gazpromu. Skończyło się na tym, że dziś musi płacić za gaz tyle samo, co płaciła wcześniej Tymoszenko. Zdają sobie z tego sprawę jego sponsorzy - potężni oligarchowie i przemysłowcy z Donbasu; widzą chyba, że interesy warto robić nie tylko za ruble, ale także za dolary, euro i wcale nie gorsze - za złotówki. Niewątpliwie to oni przyczynili się do wizyty Janukowycza w Polsce i odgrzebania - pustego dziś - pojęcia strategicznego sąsiedztwa z Polską. Dotąd liczyli na jego pomoc przy załatwianiu swych interesów na Ukrainie, a w tej chwili znów myślą o Polsce i o Zachodzie. Zrozumieli, że na Wschodzie mają raczej konkurentów niż klientów.
- Czy na chłodny stosunek Janukowycza wobec Polski nie wpłynęło polskie zaangażowanie w "pomarańczową rewolucję" i fala krytyki naszych mediów w reakcji na jego zwycięstwo wyborcze?
- Nie sądzę. To głównie media ukraińskie wyciągały na światło dzienne dawne grzechy nowego prezydenta. Na oziębienie zaś stosunków z Polską - nie tyle Janukowycza, co wyborców ukraińskich - niechybnie wpłynęła antyukraińska kampania, prowadzona przez część naszej prasy i TV od momentu 60. rocznicy rzezi wołyńskiej aż do dziś. To zmieniło proporcje nastrojów na Ukrainie i przyniosło Janukowyczowi decydującą trzyprocentową większość w walce z Julią Tymoszenko. Trudno wątpić, że na owe skromne 3 proc. złożyli się ci Ukraińcy, którzy zmienili zdanie o Polsce po lekturze w "Gazecie Polskiej", "Naszym Dzienniku" czy "Rzeczpospolitej" artykułów wykorzystujących żałobę kresowiaków do nagonki na Ukraińców, przerastającej zajadłością to co czytało się o Niemcach po wojnie. Podczas gdy prezydent Lech Kaczyński z całą dobrą wolą jeździł do Kijowa, jego starania były metodycznie torpedowane przez publicystów i propagandzistów z jego własnego obozu. Jakby nie wiedzieli, że pokój zawiera się z wczorajszym wrogiem.
- Czy po tym, jak Janukowycz zwraca się do Polaków słowami "wybaczamy i prosimy o wybaczenie", możemy spodziewać się za jego prezydentury przełomu we wzajemnych relacjach?
- Zobaczymy, czy to wezwanie znajdzie rzeczowy odzew. Potrzebne są nie gesty, lecz działania. Nadzieję budzi udział obu prezydentów - Komorowskiego i Janukowycza w giełdowej sesji zamykającej Polsko-Ukraiński Szczyt Gospodarczy, zwłaszcza że omawiane były na nim problemy energetyki. Wypłynął przy tej okazji nawet istny wąż morski, jakim od lat jest projekt rurociągu Odessa-Brody-Gdańsk. Ale przyszłość tych relacji zależy też od tego, czy w Polsce wrócą rządy tych panów i pań, którzy prowadzili antyukraińską nagonkę i sami nie byli zdolni ani do wybaczenia, ani do przypomnienia sobie również krzywd drugiej strony. Naszym rządzącym warto też przypomnieć przesłanie Jerzego Giedroycia, twórcy jedynej spójnej koncepcji polskiej polityki wschodniej. Zgodnie z nią - i z przestrogami prof. Zbigniewa Brzezińskiego - niepodległość i całość Ukrainy jest dla nas kwestią życiową. To Ukraina była główną kością niezgody między I Rzeczpospolitą a carską Moskwą, zaś tylko niezawisłość ukraińskiego sąsiada oznacza zniknięcie ważnego motywu konfliktów między Polską a Rosją.
Prof. Jerzy Pomianowski
Założyciel pisma "Nowa Polsza" przybliżającego w Rosji sprawy polskie, pisarz, tłumacz, wieloletni współpracownik paryskiej "Kultury"