Kiedyś było tak, że człowiek miał dzieci, "by mu były podporą na starość". Pamiętacie Państwo jeszcze tę frazę? A kto dziś tak mówi?
Dawniej nie tylko tak "mówiono". Była to realność. Bogaci odkładali sobie na starość - a proletariusze płodzili dzieci. "Proles" to "potomstwo". Proletariusze - to ci, których głównym bogactwem były dzieci. I były! Jak ktoś miał pięcioro dzieci - to co to dla nich był potem za problem utrzymać na starość ojca i matkę? Oczywiście: trzeba je było jeszcze dobrze wychować. Trzeba było być dobrym ojcem.
Przeczytaj koniecznie: Janusz Korwin-Mikke - wszystkie felietony
Dziś jest zupełnie inaczej. Wyobraźmy sobie, że ktoś powie tak: od dzisiaj dzieci nie muszą na starość utrzymywać rodziców. Młodzi ludzie będą utrzymywali... sąsiadów. Sąsiadów emerytów, oczywiście. Co nastąpi? Sprawa jest prosta. Przestanę płodzić dzieci - bo po co? Ludzie mają jeszcze instynkty - ale człowiek cywilizowany prymitywne instynkty zwalcza. Zamiast płodzić i rodzić dzieci, mój wysiłek idzie w namówienie sąsiada, by to on płodził dzieci. Obiecam jakieś becikowe - na przykład.
A ja? Ja nie jestem frajer. Dla tysiąca złotych? Przecież to nie moje dzieci będą mnie utrzymywać. Poza tym to ja muszę płacić za wyrządzone przez nie szkody. To ja muszę łożyć na ich utrzymanie. Są wyroki nakazujące nawet dziadkom płacić z emerytury... alimenty za syna na wnuki!
Nie warto też dzieci dobrze wychowywać. I tak moje wysiłki niweczy szkoła i ulica. Zresztą: po co?
Zapomniałem dodać: socjaliści powiedzieli, że na mnie mają pracować dzieci sąsiada, ale w swej skromności nie dodali, że ok. 40 proc. płaconych przez nie pieniędzy zabiorą ONI...
...kto by się wtedy ubezpieczał emerytalnie? Mało kto... Więc, by zabezpieczyć nam starość, wprowadzono przymus emerytalny.
Oczywiście słowa: "By zabezpieczyć nam starość", należy czytać: "By zabezpieczyć IM te 40 proc...".
Stara anegdota mówi o Grussmanie, który siedzi w swoim bankrutującym banczku. Nieoczekiwanie wchodzi sąsiadka, Sara Rotsteinowa, i mówi: "Bardzo Pana szanuję i cenię. Właśnie otrzymałam spadek z Ameryki. To jedyne moje zabezpieczenie. Postanowiłam złożyć je w Pana banku. To $200 000. Proszę!".
Grussman bierze pieniądze, wypisuje kwit. Rotsteinowa wychodzi. Wpada żona: "Jak mogłeś przyjąć te pieniądze! Przecież ona nawet połowy nie zobaczy - wszystko pójdzie na spłatę wierzycieli!?"
Grussman spokojnie: "No, wiesz: ile można podarować biednej wdowie? 10 dolarów? 50 dolarów? Ale 200 tysięcy dolarów?"
Od 40 lat piszę i mówię, że system emerytalny MUSI zbankrutować. Od kilku lat ONI już też to wiedzą. A mimo to przyjmują składki na emerytury, które nigdy wypłacone nie zostaną.
Ba! Zmuszają do płacenia tych składek! I to jest właśnie Największy Szwindel w Dziejach Ludzkości!