Maria Kiszczak, ujawniając dokumenty, które w szafie trzymał jej mąż, rozpętała burzę wokół Lecha Wałęsy i jego sześcioletniej współpracy ze Służbą Bezpieczeństwa. - Stałam się negatywną bohaterką. Dziś tego żałuję. Mąż chciał chronić Wałęsę i ujawnić te teczki dopiero pięć lat po jego śmierci - przyznaje nam żona generała.
I przekonuje nas, że Czesław Kiszczak - prawa ręka twórcy stanu wojennego Wojciecha Jaruzelskiego (+91 l.) - jest bohaterem nawet po śmierci. Bo ponoć to on doprowadził do zmian, jakie wydarzyły się w Polsce w latach osiemdziesiątych.
- To mój mąż, a nie Wałęsa obalił komunizm i przyczynił się do budowy demokracji w Polsce. Gdyby nie Kiszczak, nie byłoby obrad Okrągłego Stołu i oddania władzy opozycji. Czesław wiedział, że Polska potrzebuje zmiany. Miał świadomość, że nie można w nieskończoność walczyć z własnym narodem. Gdyby Czesław nie chciał zmian politycznych, to do nich by nie doszło. Inicjatorem zmian był Kiszczak, który jest wielkim patriotą i narodowym bohaterem! Historia go kiedyś doceni! - przekonuje nas Maria Kiszczak.
I krytykuje Lecha Wałęsę. - Mąż mi opowiadał, że to prosty robotnik, którego klasa robotnicza wylansowała na przywódcę Solidarności. Wynosili go zawsze na piedestał - dopowiada na koniec. Można tylko przypuszczać, jak do tego odniesie się Lech Wałęsa, który w każdym wywiadzie przekonuje, że stary system pokonał jednoosobowo.
Zobacz: Lech Wałęsa o kolegach, na których miał donosić: Byli nikim, nic nie znaczą