Ojciec premiera od kilku miesięcy walczy z nowotworem trzustki. W styczniu 2019 roku w szpitalu MSWiA w Warszawie przeszedł bardzo ciężką, trzygodzinną operacja. Na szczęście nie było przerzutów, ale marszałek senior usłyszał od lekarzy, że będzie musiał przejść chemioterapię. Ale zanim na dobre ją rozpoczął, okazało się, że jest zakażony groźną bakterią, gronkowcem. - Byłem zakażony, brałem na tego gronkowca antybiotyki, miałem wysoką gorączkę, bardzo źle się czułem. Ale już z tego wyszedłem. Teraz przechodzę chemioterapię, miałem już dwa wlewy chemiczne dożylnie, które trwają kilka godzin. Chciałbym jeszcze trochę pożyć… - wyznaje ze wzruszeniem Kornel Morawiecki.
Tu teraz będzie pracować Szydło. Miasto z NAJLEPSZYMI PIWAMI i czekoladkami na świecie!
Jak nam opowiada, chemia musiała poczekać, bo najpierw lekarze musieli wyleczyć organizm zaatakowany przez gronkowca. - Teraz nie najgorzej reaguję na chemię, jest to trudna terapia, ale mam nadzieję, że wszystko się dobrze skończy, choć to poważna sprawa... To nie jest oczywiste leczenie, wszystko zależy od mojego stanu… – dodaje ojciec premiera. - Chemioterapia bardzo mnie osłabia, ale lekarze chcą, żebym ją brał. Cóż, w moim wieku zagrożenie życia jest zawsze – dodaje marszałek senior.
ZOBACZ TEŻ: Morawiecki szczerze o zdrowiu swojego ojca. Przejmujące słowa [TYLKO U NAS]
I przywołuje dramatyczne zdarzenie sprzed kilku miesięcy, kiedy myślał, że znajdzie się już na tamtym świecie. - Gdyby nie szybkie badanie w styczniu na tomografie i diagnoza, sytuacja ze mną byłaby tragiczna. Mógłbym się już żegnać z tym padołem... – kwituje na koniec przejęty Kornel Morawiecki.