„Osoby identyfikujące się z lewicą chętniej przyznają, że piją często (13 proc.), a tylko 8 proc. z nich jest całkowitymi abstynentami, podczas gdy wśród badanych o poglądach prawicowych deklarujących częste picie jest o połowę mniej (6 proc.), a 17 proc. deklaruje, że nigdy nie biorą alkoholu do ust” - czytamy w raporcie CBOS z grudnia 2019 r. o piciu Polaków. To oznacza, że duży odsetek wśród kupujących codziennie 3 mln tzw. małpek stanowią lewicowcy.
Czy rzeczywiście lewica pije więcej, a jeśli tak, to dlaczego? Andrzej Rozenek (51 l.) z klubu Lewicy nie wierzy w autentyczność badania. – Być może osoby o poglądach prawicowych są mniej szczere w swoich wypowiedziach? – zastanawia się polityk. Dodaje, że on sam pije z umiarem i stawia na czerwone wino. Inaczej widzi sprawę jego kolega z ław poselskich. – Wyborcy lewicowi piją częściej, bo na trzeźwo nie są w stanie znieść rządów PiS – półżartem diagnozuje szef klubu Lewicy Krzysztof Gawkowski (40 l.). Za to Joanna Senyszyn (71 l.) przyczyn alkoholowej wstrzemięźliwości prawicy upatruje w innych używkach. – Kiedy patrzę na tych skrajnie prawicowych polityków, to mam wrażenie, że oni się narkotyzują. Może dlatego mniej piją, przecież człowiek przy zdrowych zmysłach takich bzdur nie opowiada – mówi nam posłanka. Podkreśla, że po alkohol sięga rzadko, odpowiedzialnie i wybiera wino lub whisky.